ďťż
Przejrzyj wiadomości
Wielki Podrzutek Jagny




Jagna - 22-08-2006 01:21
Kolejna rzecz o której mogę napisać z doświadczenia, że na 100...a nawet na 200% się sprawdziła to zadaszony taras.
Duży taras i mocno zadaszony był priorytetem w szukaniu projektu. Potem przez wprowadzane przez nas zmiany (opisywałam to w dzienniku, jakby co) zadaszenie uległo zmianie, ale nie było wątpliwości, że ma być. Niektórzy mówili, że będzie przez to ciemno w salonie, ale nie słuchaliśmy i słusznie. Nie jest ciemno w salonie. Wręcz, żeby oglądać telewizję w ciągu dnia, trzeba zasłaniać żaluzje, bo "wali po ekranie". Natomiast kiedy pada letni deszcz, kiedy nadciąga spektakularna burza (pasjami lubię burze) widzę jak sąsiedzi z niezadaszonym tarasem muszą zbierać wszystko z tarasu i ewakuować się do domu. A ja sobie biorę kubek z kawką, siadam na bujanej kanapie i delektuję się widokami, dźwiękami i zapachami. Krzesła z tarasu zbieram tylko jak zanosi się na porządną burzę z wichurą i nie chcę, żeby mi fruwały dookoła chałupy. Zresztą zauważyłam, że zawsze jak podejmę wszelkie przeciwhuraganowe kroki to nawałnica przechodzi bokiem, popada, pobłyska, pogrzmi i tyle. A jak zostawię wszystko, bo przecież bokiem przejdzie, to zacina mocno ulewa, walą pioruny i wieje jak w kieleckiem.... :-?
A jak jest ładna pogoda to sobie też można usiąść w cieniu i książkę poczytać, albo pogadać ze znajomymi, albo pogapić się na roślinki i ptaszki....To moje ukochane miejsce:
http://images3.fotosik.pl/135/c2a168e7a0bce3c2m.jpg
Tu ogólne ujęcie.
http://images3.fotosik.pl/135/541dbada56678ef5m.jpg
Te suche badyle na nasypie tarasu to była maciejka. Jako początkujący ogrodnik wysiałam całą w jednym terminie, więc pachniała przepięknie i intensywnie, ale jak dla mnie o wiele za krótko. W przyszłym roku będę siała na raty, żeby pachniała całe lato.
A nasyp będzie obłożony kamieniami polnymi. Ale nie wiem kiedy.
To schody (z Tulą - modelką).
http://images1.fotosik.pl/143/ac41d3eee2cea691m.jpg
Wszystko w gresie robił nasz ukochany Pan Glazurnik - pan Wojtek. Kiedy skończył robić taras i doszedł do schodów. Popatrzył na nie jakby je pierwszy raz widział i spytał:
- Kto wymyślił takie półokrągłe stopnie?
- Paweł - odpowiedziałam z dumą, że mam takiego sprytnego męża.
- Fajne - pokiwał głową pan Wojtek
Dopiero sobie uświadomiłam, że dla niego te wszystkie półokrągłości to dodatkowe cięcia i obróbki.... :lol:
Ale jak widać, poradził sobie koncertowo i na dodatek sam zaproponował mi coś w rodzaju donic na kwiatki przy schodach i spytał czy ma obrabiać płytki dookoła każdego źdźbła trawy, czy lecieć na równo... :lol:
Tak więc kiedy oglądam wybierane przez naszych forumowiczów projekty to pierwsze na co patrzę to taras czy jest zadaszony - nic na to nie poradzę :oops:





Jagna - 29-08-2006 00:04
Jesień idzie, to trzeba było jeszcze raz na kominek popatrzeć, bo to przecież jego czas nadciąga....A że autor drewnianych części, czyli Pan Stolarz Artur też przyjechał robić cokoły, tośmy se tak razem popatrzyli i koncepcja kominka nam się zdziebko zmieniła. Przy następnej wizycie Pan Stolarz Artur przerobił więc nieco kominek, obramował drewnem okna (jedyna fotka jaką cyknęłam jest fatalnie nieostra, niedługo zrobię nową, to wkleję) i poopowiadał co zrobi na tarasie. Nie, nie, zboczony nie jest, nie będzie nic zbereźnego na tym tarasie się działo, chodzi o oszlifowanie, obrobienie i pomalowanie zadaszenia tarasu. Od środka. Znaczy, to co się ma nad głową jak się siedzi na tarasie... Od spodu to.... O matko, jak zrobi to wkleję fotkę i będzie wiadomo o co chodziło :roll:
A to mój kominek jeszcze niedawno:
http://img383.imageshack.us/img383/5853/obraz4786jr.jpg

A tu po liftingu:
http://images3.fotosik.pl/143/b365d57b46bcd7cdm.jpg
Zdjęcie jest nieostre, więc na wszelki wypadek wyjaśniam :wink: : zmieniony jest kolor na ciemniejszy i doszło jeszcze trochę drewna. I jeszcze nam mało. Stolarz Artur zrobi jeszcze taką samą "dębową obudowę" jak na ścianach dla barku w kuchni i na kawałek ściany za barkiem. I nie obiecuję, że na tym skończymy. S. Artur ma głowę pewną pomysłów a nam się podoba to co robi.
Cokoły w jego wykonaniu wyglądają tak (też nieostre..):
http://images1.fotosik.pl/152/834e5e9cbe2e954fm.jpg
Tak więc jest jasne, że dla osób ceniących sobie nowoczesność i minimalizm ten styl musi wydawać się...eee....no oni wiedzą czym. Ja jednak zawsze marzyłam o domu pełnym drewnianych elementów, mięciutkich poduch i zapachu lawendy. Lawendę mam na tarasie, drewno czaruje S. Artur i jeszcze tylko przeforsowanie wielkiej, miękkiej kanapy mi zostało... 8)



Jagna - 03-11-2006 19:09
Miały być jakieś zdjęcia, ale nie będzie, bo mnie chyba do Tworek odwiozą zanim te cholerne zdjęcia mi się uda wgrać… :evil:
3 listopada
Za trzy tygodnie minie rok odkąd mieszkamy. Czas coś skrobnąć w dzienniku z tej okazji….
Mieszka się cudownie. Jak dotąd, przez ten okrągły rok, przez cztery pory roku nie znalazłam niczego co mogłabym uznać za minus mieszkania na wsi we własnym domu. Same plusy. Może to jakieś chore jest, ale ja – straszny śpioch, celebrujący w wolne dni leżenie w wyrku co najmniej jak śniadanie u Królowej Elżbiety, odkąd mieszkam tutaj nie jestem w stanie uleżeć dłużej niż 3 minuty po przebudzeniu. Od razu włącza się motorek myśli co jest do zrobienia w domu i w ogrodzie i szkoda się robi dnia na takie wylegiwanie. No i ta już oklepana na wszystkie strony kawa na tarasie to jest faktycznie coś, bez czego dnia wolnego nie da się rozpocząć kiedy tylko pogoda na to pozwala. Jeszcze w piżamie, czasem w szlafroku wyjść na taras z kubkiem kawy… to się chyba nigdy nie znudzi.



Jagna - 03-11-2006 19:16
Pogoda. Jeszcze niedawno na widok śniegu w telewizji albo zdjęciu mną telepało. Nie ze szczęścia bynajmniej. Żal mi jest odchodzącego lata. Obserwuję sejmikujące szpaki, klucze dzikich gęsi ujadające wysoko na niebie i wyrywam ze smutkiem jednoroczne kwiaty, które nie wyglądają już jak kwiaty… :( Ale nie brak też miłych niespodzianek. Już we wrześniu zakwita mi takie jedno zielsko, które dostałam od sąsiadki i myślałam, że zakwitnie to na wiosnę następnego roku i na żółto. A zakwitło teraz i to na fioletowo. Śliczne. Nie mam zdjęcia.





Jagna - 03-11-2006 19:22
Jesień przyszła i tyle. Jadę do sklepu i kupuję cebule tulipanów. Nigdy nie chciałam tulipanów bo mi się kojarzą z pierwszomajowym pochodem i trudnymi czasami. Teraz nagle pragnę tulipanów. Różnych. Kupuję czarne, różowe, czerwonożółte i fioletowe. Pieczołowicie wsadzam w ziemię. Nadal nie rozumiem, dlaczego na opakowaniach kwiatów cebulowych nie ma jednej, dość istotnej informacji: którą stroną do góry! Sadziłam wcześniej ziemowity i trochę się musiałam nagłowić, która część to głowa a która tyłek takiej cebuli. Skąd początkujący ogrodnik ma to wiedzieć?! :-? Jedne mi nie wzeszły. Pewnie posadziłam głową w dół….
Nie chciałam też róż, bo twierdziłam, że mam za małe doświadczenie a te kwiaty wymagają specjalnej troski. Pojechałam i kupiłam sześć krzaczków róż. Nie żebym nagle poczuła się doświadczona. Po prostu nagle sobie uświadomiłam, że mój ogród bez róż to nie ogród. Ja muszę mieć róże! Kupiłam dwie parkowe i cztery rabatowe. Wszystkie są gołe, znaczy nie mają kwiatów ani liści. Posadziłam i dopiero jak zakwitną (jak zakwitną…) okaże się gdzie jest jaki kolor…Niespodzianka! Suuuper…. :D



Jagna - 03-11-2006 19:24
Czas w moim dzienniku płynie szybko. Przyszła prawie -zima. Prawie robi wielką różnicę i podobno od wtorku znowu ma być ciepło. Nic to. Na razie mamy zimę. Sypie śnieg i zrobiło się trochę biało. Za to na pewno zrobiło się zimno i to nie trochę. Wieje lodowaty wiatr i jest mocno nieprzyjemnie na zewnątrz. Za to w domu….Cieplutko! Pompa ciepła zaczęła się włączać już tak od miesiąca, ale dyskretnie tylko w nocy. W ostatnie dni zaczęła działać prawie całą dobę. Podłoga zrobiła się ciepła i jest fajowo. Ale przecież mamy też obudowany wreszcie kominek i równie wreszcie wysezonowaną stertę drewna pod domem. Palimy więc w kominku. Pompa odpoczywa a w domu nie dość, że ciepło to jeszcze pięknie pachnie palące się drewno. Z kratek rekuperatora bucha ciepłe powietrze…Mniam. I nagle o dziwo przestaję dostawać drgawek na myśl o zimie. Chcę zimę. Nie mogę się doczekać zimy! Zima jest cudowna! (chociaż nadal uważam, że jej najwspanialszą cechą jest to, że po niej przychodzi wiosna….)



Jagna - 03-11-2006 19:44
Ze spraw przyziemnych, ale jakże interesujących. Mogę już podać bez domysłów i prognoz: rachunek za prąd w okresie listopad – kwiecień – ok. 2300zł, czyli ok. 390 zł miesięcznie. Rachunek za prąd w okresie kwiecień – listopad - 2150zł czyli ok. 350zł miesięcznie. Dlaczego w lato tyle co zimą? Ano pewnie dlatego, że stawialiśmy dodatkową część do garażu (betoniarka itp.) i kładliśmy kostkę (szlifierki itp.) robiliśmy podbitkę (piły, szlifierki itp.) , no i w wakacje dużo się gotowało, filtrowało wodę do basenu itd. Biorąc pod uwagę, że nie jesteśmy specjalnie oszczędni a jeszcze w tym jest ciepła woda i ciepło w domu….da się chyba przeżyć...nie?



Jagna - 04-11-2006 10:57
Coś się udało:
Miło jest zobaczyć krokusy jesienią:
http://images2.fotosik.pl/231/9ec94cc35e351837m.jpg



Jagna - 04-11-2006 11:33
Ostatnie prawie-jesienne spojrzenie na mój prawie-ogród:
http://images3.fotosik.pl/231/fc73be4153c27f4dm.jpg

Ale jeszcze chwilka letnich wspomnień:
http://images3.fotosik.pl/231/d7513fd350711824m.jpg
Ten samotnik wysiał się sam, ale oczywiście zainspirował mnie do działań na przyszłą wiosnę. Będę miała słoneczniki. Dużo słoneczników! Tym bardziej, że ten z własnego ogrodu został komisyjnie uznany za najsmaczniejszy słonecznik jaki w życiu jedliśmy!



Jagna - 04-11-2006 11:52
Ale pogoda się zaczyna zmieniać:
http://images1.fotosik.pl/240/c82b90b52b2620c7m.jpg

I nie posiedzi się już na tarasie:
http://images1.fotosik.pl/240/db0208043c1de90fm.jpg

Ale za to można posiedzieć przy kominku:
http://images4.fotosik.pl/195/62ea4dc1d1e8f963m.jpg

I nie utopimy się już w błocie na podjeździe:
http://images1.fotosik.pl/240/30a9b76afa2ee754m.jpg
Prawda, że śliczne jest centralne drzewko na środku? To było do przewidzenia, że się nie przyjmie... :( Niedługo posadzę tam coś nowego z większą szansą na przeżycie, ale na razie toczę spór z mężem, bo on chce tam wetknąć lampę. Nie rozumiem go - lampa przecież nie rośnie i nie pachnie... :-?



Jagna - 04-11-2006 12:07
Czy my przypadkiem nie rozpieszczamy naszej schroniskowej suni?..
http://images3.fotosik.pl/231/b420ff48a5a7749dm.jpg
Eeee....chyba nie...http://manu.dogomania.pl/emot/chytry.gif



Jagna - 09-11-2006 20:22
Jakieś tysiąc lat temu pisałam, że uzgodniliśmy z jedynymi wtedy sąsiadami....a w zasadzie to z jedynymi zamieszkującymi na stałe, bo wtedy my też jeszcze nie mieszkaliśmy, że chcemy mieć nazwę swojej ulicy, która przecież wcale nie jest ulicą, tylko błotnistą drogą przez pola. Ale przecież ta błotnista droga przez pola jest naszą błotnistą drogą przez pola i my chcemy, żeby się nazywała. Perypetie z wymyślaniem nazwy opisałam wcześniej w każdym razie stanęło na tym, że ma się nazywać Brzozowa. Z tej okazji uroczyście sadzę wiosną około trzydziestu brzóz...http://manu.dogomania.pl/emot/Brawo.gif
I tak sobie mija ponad rok od wystosowania stosownego pisma do Gminy, idę sobie niczego nieświadoma na spacer z psami....patrzę...a na płocie jednego z Sąsiadów-Nie-Sąsiadów (to ktoś kto ma działkę, ale nie mieszka) wisi granatowa tabliczka z napisem "Ul. Brzozowa" http://manu.dogomania.pl/emot/dribble.gif Śliczna, błyszcząca tabliczka, profesjonalna taka.... Drugą odkrywam nazajutrz wracając z pracy. Wisi sobie grzecznie na płocie u pierwszych z brzegu Sąsiadów z Kopytem. Ale numerów jeszcze nie mamy. Pani w gminie poinformowała Mojego Męża, że mamy się na razie przyzwyczajać do nazwy....(ja się od roku przyzwyczajam! :roll: ) a numery będą nadane w przyszłym roku. Kalendarzowym. Czyli całkiem niedługo. Tak z parę miesięcy. I tak teraz mamy numery tymczasowe i osobiście odbieram pocztę z osobiście zakupionej skrzynki pocztowej http://manu.dogomania.pl/emot/mail.gif Skrzynka jest bardzo urokliwa, ma takie okienko na dole, żeby było widać czy coś przyszło. Okienko jest bardzo przydatne, ale nie działa. Nic nie widać. Dlatego też czasami sobie tak zaglądam dla samego zaglądnięcia, a tam leży przemoczona i wyschnięta i znowu przemoczona ze cztery razy brudna koperta z jakimś Bardzo Ważnym Pismem.... Bo skrzynka chyba też przemaka....http://manu.dogomania.pl/emot/chytry.gif



Jagna - 10-11-2006 10:33
Zaczynamy przygotowania do zimy. Drewno do kominka jest. Poskładałam (dopiero teraz....nadzieja na powrót naprawdę ciepłych dni okazała się być kochającą matką) krzesła z tarasu. Ale za to pojawił się nowy, bardzo zimowy i przydatny mebel:
http://images3.fotosik.pl/239/a151d29bf9835a2em.jpg
O dziwo nawet nie musiałam specjalnie męczyć o to Mojego Męża. Mało tego, w ogrodzie już za parę dni stanie jeszcze jeden, większy karmnik i słup z budkami lęgowymi. Oj, będzie na co popatrzeć! Sikorki już dzisiaj całą grupą przyleciały na rekonesans :D



Jagna - 10-11-2006 10:43
Zna się ktoś na świerkach kłujących? Znaczy, ja wiem, że tu na forum są tacy co się świetnie znają, ale wątpie, żeby się zaczytywali moim dziennikiem... :-?
Chodzi o taki drobiazg - czy taki Brzydal ma szansę wyrosnąć na Piękne Drzewo? Czy z wiekiem dostanie dolnych gałęzi i ładnego pokroju...
Oczywiście to moje iglaste dziecko i niech sobie rośnie na zdrowie, ale nie chciałabym, żeby się wszystkie drzewa w okolicy z niego śmiały.... :(
Co prawda nie jest osamotniony, bo mam jeszcze parę takich egzemplarzy na działce, ale ten jest wyjątkowo na widoku...

http://images3.fotosik.pl/239/d7b7213ef443a72dm.jpg



Jagna - 16-11-2006 22:44
Tak naprawdę to nie mam za bardzo na co w życiu narzekać. Mam wymarzony dom, wymarzony (jak się, ku mojemu i nie tylko, zdumieniu okazało) kawałek przyszłego ogrodu, mam całkiem fajowego (jak chce) Męża i zdrowe, fajne dzieciaki.
Mówią mi ludzie, że szkoda, że nie mam córki, bo z synów to marna pociecha. Ja tam jestem dosyć pocieszona. Starszy - 13 letni uczy się dobrze, jest wice-przewodniczącym szkoły i ma na głowie Bardzo Ważne Zadania typu ogłaszanie komunikatów po klasach i sprawdzanie obuwia 8) Jest rezolutnym, miłym i uczynnym chłopcem. Do szału doprowadza mnie tylko parę rzeczy, ale to drobiazgi. Na przykład zawsze zostawia mi do prania spodnie, w których kieszeniach można znaleźć papiery, chusteczki, gumki (nie, nie te co niektórzy pomyślą :wink: ), spinacze i drobne monety. Albo to, że wszędzie zostawia zapalone światło, nawet tam, gdzie go podobno wcale nie było... :-? Ale co tam. Fajny jest ogólnie.
Młodszy ma pięć lat i też jest w porządku. Nawet mnie lubi. Jest tylko chorobliwie nieśmiały w stosunku do obcych i jak mu to nie przejdzie, to się przecież w życiu nie ożeni! :evil: A mąż byłby z niego fajny, bo chłopak bardzo lubi sprzątać a szczególnie myć płynem wszystko co szklane, począwszy od stolika w salonie a na oknach kończąc. Jak żona się zgodzi na szkalny dom, to będzie miała błysk w chałupie! W swoim pokoju też umie posprzątać sam i to nawet spory bałagan! Po podłodze jak zwykle u dziecka walają się różne rzeczy a ten smarkacz w pięć minut wszystko uprzątał i podłoga robiła się pusta, w sam raz do odkurzenia i umycia. Wiele pochwał usłyszał na ten temat a ja byłam bardzo dumna, że taki porządny. Aż do dnia kiedy otworzyłam jego szafkę przy biurku....

http://images2.fotosik.pl/250/d4fc81b3aa9e0bb7m.jpg

Co tam jest? Ano to wszystko co znalazł na podłodze, czyli ciuchy, papiery, resztki jedzenia, buty, klocki i nawet jakieś naczynia.... Nie wiem jak długo trwał ten proceder, ale miał się ku końcowi, bo szafka już się ledwo domykała. A ja zachodziłam w głowę co się stało z jego bluzą, którą tak lubił....



Jagna - 16-11-2006 23:16
Pamiętacie basen? Ten co się cała okolica w nim kąpała? No to po usunięciu go, został na trawie łysy plac. Razi w oczy. Uprzedzam Mojego Męża lojalnie, że sobie na wiosnę zrobię tam skalniak. Nawet nie oponuje. Albo myśli, że mi przejdzie, albo kombinuje na przyszły rok coś nowego odnośnie basenu :-?
Gapię się codziennie na ten krąg jak po lądowaniu kosmitów i czuję, że nie wytrzymam do wiosny. Obmyślam sobie, że do zrobienia górki to będzie trzeba wysypać z setkę worków ziemi. Konieczne są kompromisy. Jakoś tak sama ze sobą to w miarę łatwo się dogaduję i uzgadniam sobie, że zrobię po prostu okrągłą grządkę. Spulchniam ugnieciony łysy plac, przywożę worki ziemi i rozsypuję na kręgu. Dookoła układam kostkę, co nam została po pierwotnej wersji podjazdu. Wielkie to strasznie. Jak ja będę pielić? Robię przez środek "dróżkę" z kostki. Fajowo się tą kostkę układa. No to sobie układam jeszcze jedną dróżkę. A na środek trzeba będzie jakieś drzewko kupić i posadzić. Mam czekać do jutra? Idę i wyciągam z ziemi zdumioną wierzbę, co to i tak sobie o niej myślałam, że powinnam ją przesadzić i też ją dookoła okładam kostką. Efekt jest taki:

http://images2.fotosik.pl/250/400e10ab7b54cefcm.jpg

Zdjęcie robiłam z lenistwa z okna. Ten krąg naprawdę jest duży, czego na zdjęciu raczej nie widać.
W przyszłym roku basen będzie musiał stanąć w innym miejscu. Ciekawe gdzie będzie stał, bo muszę przemyśleć co będę sadzić i na tej kolejnej grządce co ją sobie zrobię po jego usunięciu.... :P



Jagna - 16-11-2006 23:23
A w karmniku już codziennie mam stadko łapczywych sikorek. Pożarły już z pół kilograma pestek słonecznika.....
http://images3.fotosik.pl/249/b1ce5341c434cb9fm.jpg
Ale wróbla nie widziałam ani razu. A szkoda, bo czytałam, że ich populacja spada... :( Co lubią wróble?



Jagna - 01-07-2009 09:48
Wygląda na to, że jednak cdn.... :D

P.S. Dziękuję wszystkim za wsparcie i poparcie i wyparcie (świadomości, że nie będę już pisała)...



Jagna - 02-07-2009 15:26
Nigdy nie napisałam zakończenia mojego dziennika. Nie pożegnałam się z Wami, nie pożegnałam się z myślą o pisaniu. Czekałam. Czekałam aż minie Czas o Którym Nie Chce się Wspominać. I stało się. Minął. A co ciekawe, kiedy minął - okazało się, że można go wspominać bezboleśnie, wręcz z fascynacją, na zasadzie - Rany, ale było okroooopnie…! I można pokręcić z niedowierzaniem głową, że było jak było. Okropnie przeraźliwie strasznie było… Wow.



Jagna - 02-07-2009 15:27
Ale może da się to zrobić, bo na wszystko patrzy już inna osoba. Wszystko zaczyna się od nowa. Wyczyszczone, świeżutkie, pełne naiwnej (w tym pozytywnym sensie, bo naiwność jest dobra - ludzie wierzą w innych ludzi, w uczciwość, w honor i prawdę, czyli sami tacy są) radości. Tamta Jagna też była naiwna. Przeżyła życie, dojrzała, nauczyła się, bardzo zdziwiła a potem zapadła w siebie i umarła. Umarło tamto życie, tamte myśli, tamto serce i rozum. Mam teraz wszystko nowe. Nową mądrość, nowe serce. Nowy twardy dysk, ale nieliczne programy zostały przegrane ze starego i teraz czasem pomagają a czasem przeszkadzają, bo czasem na ekranie wyskakuje jakiś "ALERT", "OSTRZEŻENIE", "HALO, TAM - UWAŻAJ!!!" - a przecież jest dobrze, nowy dysk sobie świetnie poradzi i nie ma nawet pół wirusa… Prawda?



Jagna - 02-07-2009 15:28
Jak odtworzyć prawie trzy lata? Hmm… W zasadzie w tym przypadku to nie takie trudne, bo przez jakiś czas dzień był podobny do dnia. Do jesiennego, pochmurnego, zimnego dnia, takiego brrr!... No, w ale z drugiej strony nie da się udawać, że tego czasu nie było. Będę tylko udawać, że nie uczestniczyły tym dzieci. To ich życie, nie chcę o tym pisać, mam nadzieję, że rozumiecie.



Jagna - 02-07-2009 15:30
A więc było to jakoś tak:
Listopad 2006 -
Mój ostatni wpis dzienniku.
Dowiaduję się, że jakaś Inna Pani mówi o moim mężu "Mój Mężczyzna". Trochę to dziwne uczucie, mąż też wydaje się być zaskoczony sytuacją.



Jagna - 02-07-2009 15:33
Grudzień 2006 -
Mąż już nie jest zaskoczony. Inna Pani mu się jednak bardziej podoba. On Pani też, o czym mogę poczytać w Internecie i gazetach a to chyba jest To Najgorsze.
Gwiazdka - nie pamiętam. Podobno była.



Jagna - 02-07-2009 15:34
Styczeń - Maj 2007
Praktycznie przepłakane pół roku…? No, jakoś tak. Zżera mnie złość. Na męża i na Inną Panią, bo chwalą się jacy są szczęśliwi a ja nie jestem. Jeszcze nie wiem czego chcę. Tak sobie żyję i bardzo lubię spać. Ale za to pierwszy raz słyszę od ludzi "Jaka ty chuda jesteś! Musisz przytyć!" - No, dziewczyny, przyznać się - ile z Was marzyło, żeby coś takiego usłyszeć, he, he…? Bo ja od zawsze i teraz to słyszę na okrągło. Wszystkie ciuchy przepięknie na mnie wiszą, z dziką satysfakcją oglądam moje dotychczas Bardzo Obcisłe Dżinsy, które teraz rozpaczliwie próbują utrzymać mi się na moich przepięknych, wystających kościach biodrowych… Ale super!
(Informacja dla tych, które już mnie znienawidziły (bo to przecież jasne, że my, te o normalnych kształtach, zupełnie niechcący nienawidzimy tych chudych, gibkich, beztłuszczowych wybryków natury z płaskimi brzuchami) - to BYŁO. Już dawno nie słyszałam słowa "chuda". A "przytyć" i owszem, nawet często, ale już w innym znaczeniu. Tak więc, możecie mnie spokojnie znowu lubić).



Jagna - 02-07-2009 15:36
…dalej Maj 2007
Jeżdżę na siłownię. Eksperymentuję z jogą, Pilatesem i takimi tam. Jest fajnie, bo ja strasznie chuda jestem i mogę się na siebie bezkarnie gapić w lustro przez godzinę.
Staram się nie opuszczać żadnych zajęć, ale czasem się zdarza. Jak na przykład wtedy, kiedy w ostatniej chwili omijam miotającego się na ruchliwej jezdni kudłatego pieska. Ja go omijam, dwóch następnych kierowców też, ale jak długo…? Zatrzymuję samochód, wysiadam i przez 20 minut namawiam psa, żeby zszedł z jezdni i do mnie podszedł, ale on się bardzo boi. W końcu jakoś go przekonuję, że nie mam zamiaru go skopać, bo podchodzi i daje się pogłaskać. Widzę pod kłakami przerażone oczy. Na każdy, najmniejszy ruch, rzuca się do ucieczki i to, oczywiście prosto na jezdnię. Ale po chwili, szerokim łukiem, dziwnym halsem znowu podchodzi i znowu daje się dotknąć. Więc wtedy ja udaję, że właśnie mi się znudziło, podnoszę się powoli z pozycji kucznej i pomału odchodzę. Pies idzie za mną, idzie… idzie…. i wtedy ja go cap! i do samochodu. A potem do weterynarza. A potem do domu. I tak oto nastał Frędzel :D
Bakcyl przyjął go przyjaźnie, Tula zignorowała a dzieci się ucieszyły. Mąż się wściekł jak się dowiedział (tak, tak, od pół roku nie mieszkał z nami, ale…hmm… jakoś tak się poczuwał), ale wtedy dotarło jasno do mnie, że już mnie to nie musi obchodzić. Fajne uczucie. I na dodatek jestem chuda.



Jagna - 02-07-2009 15:36
…dalej Maj 2007
Jeżdżę na siłownię. Eksperymentuję z jogą, Pilatesem i takimi tam. Jest fajnie, bo ja strasznie chuda jestem i mogę się na siebie bezkarnie gapić w lustro przez godzinę.
Staram się nie opuszczać żadnych zajęć, ale czasem się zdarza. Jak na przykład wtedy, kiedy w ostatniej chwili omijam miotającego się na ruchliwej jezdni kudłatego pieska. Ja go omijam, dwóch następnych kierowców też, ale jak długo…? Zatrzymuję samochód, wysiadam i przez 20 minut namawiam psa, żeby zszedł z jezdni i do mnie podszedł, ale on się bardzo boi. W końcu jakoś go przekonuję, że nie mam zamiaru go skopać, bo podchodzi i daje się pogłaskać. Widzę pod kłakami przerażone oczy. Na każdy, najmniejszy ruch, rzuca się do ucieczki i to, oczywiście prosto na jezdnię. Ale po chwili, szerokim łukiem, dziwnym halsem znowu podchodzi i znowu daje się dotknąć. Więc wtedy ja udaję, że właśnie mi się znudziło, podnoszę się powoli z pozycji kucznej i pomału odchodzę. Pies idzie za mną, idzie… idzie…. i wtedy ja go cap! i do samochodu. A potem do weterynarza. A potem do domu. I tak oto nastał Frędzel :D
http://images37.fotosik.pl/173/89035b05128352bam.jpg

Bakcyl przyjął go przyjaźnie, Tula zignorowała a dzieci się ucieszyły. Mąż się wściekł jak się dowiedział (tak, tak, od pół roku nie mieszkał z nami, ale…hmm… jakoś tak się poczuwał), ale wtedy dotarło jasno do mnie, że już mnie to nie musi obchodzić. Fajne uczucie. I na dodatek jestem chuda.



Jagna - 02-07-2009 15:37
Czerwiec 2007
Zaczynam wiedzieć czego chcę. Chcę zmienić swoje życie. Na początek rzucam dotychczasową pracę w szkole, chociaż jeszcze nie wiem co dalej. Dalej jestem chuda.



Jagna - 02-07-2009 15:38
Lipiec - Sierpień 2007
Wakacje. W wakacje pracy się nie szuka. W wakacje się odpoczywa, więc odpoczywam. Układam swoje chude ciało na leżaku i się opalam. Zaczyna być naprawdę byczo.



Jagna - 02-07-2009 15:38
Wrzesień - Październik 2007
Wysyłam jakieś CV. Ale jakoś bez przekonania. Czy mi źle w domu? Ale pieniądze się kończą. Trzeba iść do roboty.



Jagna - 02-07-2009 15:39
Listopad 2007
Idę do roboty. Na początku jest fajnie. To nic, że wychodzę rano i wracam o takiej porze, że tylko zakładam szlafrok, ogarniam dzieci do spania i sama idę spać. Ale ważne, że jestem wśród nowych ludzi, jest zabawnie, można pogadać, pośmiać się…. tak mi tego brakowało. A na dodatek ja chuda jestem, więc jest dobrze. Zmiany nastąpiły. Zaczyna się droga, z której już nie ma odwrotu.



Jagna - 02-07-2009 15:42
Grudzień 2007
Gwiazdka. Jak zwykle przyjeżdża moja Rodzina. Czyli Rodzice, mój Brat z Żoną Brata i Dziećmi Brata. Tym razem nie muszę się zastanawiać co z Tamtą Rodziną. Już nie mam tamtej Rodziny i nie muszę się martwić czy mnie krytykują…. Robię milion pierogów, ciast i innych pyszności. Jest choinka, prezenty, jest cudnie. Jestem szczęśliwa. Naprawdę. I chuda na dodatek.



Jagna - 02-07-2009 15:44
Styczeń 2008
Pracuję. W międzyczasie zmieniam dział, teoretycznie na lepszy, ale to duży błąd. Przestaje mi się podobać. Robi się niefajnie. Jeżeli kiedyś ktoś wymyśli konkurs na Najgorszą Atmosferę w Pracy, to Pewien Dział z Pewnej Firmy miałby zwycięstwo w kieszeni. Koszmar. Ale co tam, na szczęście w międzyczasie nieśmiało pojawia się nowa Propozycja Pracy a na dodatek ja chuda jestem, więc się nie przejmuję.



Jagna - 02-07-2009 15:45
Luty 2008
Jeszcze pracuję. Na myśl, że mam jechać do pracy robi mi się kiepsko. Na szczęście to po mnie widać i Najgorsza Szefowa Świata Pewnego Działu w Pewnej Firmie nie przedłuża mi umowy. Najpierw się trochę martwię, bo przecież to moje nowe życie miało być, ale potem przypominam sobie, że w tle świta nowa Propozycja Pracy a ja jestem chuda. Przestaję się martwić i odchodzę z pracy.



Jagna - 02-07-2009 15:46
Marzec 2008
Poznaję kogoś. Facet jest fajny. Po krótkim czasie przyznaje się, że jest alkoholikiem. Ale nie pijącym od dwóch lat. Najważniejsze jest to, że wiem już, że mogę nie być już sama. I na dodatek jest Zupełnie Inaczej…



Jagna - 02-07-2009 15:47
Kwiecień 2008
Okazuje się, że Facet nie pije od roku.



Jagna - 02-07-2009 15:49
Maj 2008
Okazuje się, że Facet tak właściwie, to trochę nadal popija. W związku z tym….



Jagna - 02-07-2009 15:50
Czerwiec 2008
Koniec Faceta. Ale jakoś nie jest mi źle. Nauczyłam się czegoś. Przede wszystkim tego, że umiem z kimś być. Że umiem się cieszyć zmianami, że teraz już sobie nie wyobrażam jak ja mogłam być z tamtym Jeszcze Mężem!
Na dodatek propozycja nowej pracy staje się Nową Pracą. Od początku mi się podoba. Podoba mi się do dzisiaj.



Jagna - 02-07-2009 15:51
Na jeszcze jeden dodatek dostaję pozew o rozwód, na który zgodnie z poradą mojego adwokata miałam czekać a nie składać sama.



Jagna - 02-07-2009 15:52
Lipiec 2008
Rozwód. Kiedy ktoś o tym wspominał wcześniej i doradzał, żeby to załatwić, ja wpadałam w panikę i wiedziałam, że nie jestem gotowa. Teraz ubieram się ładnie i jadę jak na imprezę.
Przed salą prawie się zaprzyjaźniam z Panią Adwokat mojego Jeszcze Męża.
Na sali prawie się zaprzyjaźniam z Sędziną. Bardzo fajna kobieta. Bardzo mi się wszystko podoba, wręcz nieźle się bawię. Szkoda, że tak krótko. W godzinę później jestem już po rozwodzie. Wolna. Szczęśliwa. I chuda.



Jagna - 02-07-2009 15:53
Sierpień 2008
Odchodzi mój ukochany Przyjaciel. Bakcyl zakończył życie w wieku zaledwie siedmiu lat. Ale pocieszam się, że miał to życie dobre. Nie będę więcej pisać, bo nie chcę płakać. Poza tym on przecież gdzieś tam na mnie wiernie czeka, po drugiej stronie tęczowego mostu.
Chcemy z dziećmi trochę sobie ulżyć w bólu. Nic lepiej nie robi niż nowe futro. Nie mam tu na myśli płaszcza, takie rzeczy jakoś nigdy nie robiły na mnie wrażenia. Futro jest rude i ma osiem tygodni. Ci co mają koty wiedzą co to znaczy. I tak oto nastał Amok.

http://images39.fotosik.pl/174/fe86c83950242356m.jpg

A tu zabawa w "ZNAJDŹ SZCZEGÓŁ"
Uwaga: szukamy kota!

http://images46.fotosik.pl/178/2716c3222c6a73bbmed.jpg



Jagna - 02-07-2009 15:54
Wrzesień 2008
Pojawia się Ktoś Bardzo Ważny w moim nowym życiu. Ale o tym później. Na razie tylko powiem, że wtedy jeszcze jestem chuda.



Jagna - 21-07-2009 12:09
Po pierwsze - odpowiadam na pytanie odnośnie dziewięciomiesięcznej puszystości: NIE :lol:
Jestem "niechuda" od... o matko!... Od dziewięciu miesięcy!!! :o
Ale jakby się miało coś z tego urodzić, to jakoś tak by się urodziło w ciągu ostatnich tygodni. Może i wczoraj. Ja jestem na urlopie (w domu), więc może nie zauważyłam, ale raczej nie przypominam sobie, żeby coś się urodziło. Dla świętego spokoju jeszcze poszukam, bo w tej chwili mam w domu trzech, w porywach do czterech młodocianych chłopców i może noworodek jakoś tak mi się wpasował w krajobraz, ale nie sądzę.... Oni, młodociani, pewnie przyszli by się poskarżyć, że coś im spać po nocy nie daje. Bo ja śpię dobrze, wtulona w czułe ramiona Pewnego Bębniarza... :D



Jagna - 21-07-2009 12:17
Jak wspomniałam wyżej - jestem na urlopie. Więc do komputera nieczęsto zaglądam, bo na urlopie są też moi synowie, Pewien Bębniarz (czyli P.B., i co śmieszne, są to też jego inicjały, więc niech i tak zostanie :D ) i jego Syn. Tak więc wybaczcie przerwę w pisaniu.
Ale. Znalazłam swój wpis, który dopisałam do mojego Dziennika w 2007 roku. Wtedy jeszcze pracowałam w szkole i byłam w Innym Stanie Świadomości. Cytuję bez zmian:

"DZIENNIK PORZUCONEJ JAGNY..?
Przepraszaaaam. Żyję. Staram się żyć bardziej "świadomie" - obserwuję swoje reakcje i staram się nie dać wciągnąć w Studnię Smutków, ale to jeszcze trudne. Chwyta cuś za gardło, kłaki i łuuuup! Człowiek leci głową w dół, kompletnie bezbronny, waląc łapami na oślep. Trzeba się drapać na górę, wysoko, kurka jest...Palce krwawią, kolana podrapane a na szczyt daleko...W końcu jest, widać światło, łapie się płytki oddech świeżego powietrza, próbujesz podciągnąć się jeszcze wyżej i wtedy znowu coś chwyta w kleszcze…siuuuup! i po chwili znów robi się ciemno, mokro i śmierdząco….Kiedy to się skończy?
Mam koleżankę, która jest po rozwodzie siedem lat. Jej mąż ożenił się z kobietą, która miała być przejściową (jak pocieszano koleżankę) kochanką. Są nadal małżeństwem, wiedzie im się wspaniale, oboje są zamożni, mają super mieszkanie i co najważniejsze – są razem. Ona (koleżanka) została z córką i jest nadal sama. I od siedmiu lat ląduje co jakiś czas w tej pieprzonej Studni. Nadal jest rozgoryczona, zazdrosna i „niepogodzona”. Ja nie chcę tak skończyć. Nie jestem co prawda takim typem jak ona (pazurami uczepiona do faceta, żyjąca jego życiem), ale panicznie się boję, że będę czytała kolejne artykuły o szczęściu tej małpy A.K. (nie chodzi oczywiście o Armię Krajową) z moim (byłym) mężem a ja nadal będę spacerować po krawędzi Studni i się co jakiś czas walić w nią przy byle podmuchu wiatru. Ona – koleżanka nie pocieszyła mnie mówiąc, że jedyne szczęśliwe koleżanki – rozwódki, które zna to te, które ponownie ułożyły sobie życie z drugim mężczyzną. Te, które zostały same – są Smutne… A ja chcę wierzyć, że będąc samej mogę być baaaaaardzo szczęśliwa. Przecież to musi być bycze uczucie nie musieć się nikim przejmować, nie zastanawiać co on/ona powie na to czy na tamto, nie czekać w jakim nastroju wróci do domu, nie myśleć oszukał/a czy nie, nie czekać na powrót, nie wkurzać się, że wkurza… Można prawda? Miałam przecież przedsmak tego poprzednim razem. Po jakimś czasie (dlaczego nie pamiętam po jakim?!!) się odnalazłam. Było mi dobrze. Byłam spokojna. Zaczęłam myśleć o sobie, bez obciążenia myślenia o kimś innym (poza dzieckami, oczywista) to fajne.
Wczoraj i dzisiaj w pracy nawet parę razy się roześmiałam (mam fajowe koleżanki – wśród nauczycielek też się takie zdarzają!) tak zupełnie nie myśląć o TYM. Ale potem dostałam w łeb. Bo to jest teraz tak, że jak na chwilę zapomnę, to jakbym zasnęła na chwilkę a potem się obudziła i wszystko wraca, żołądek wywija koziołka a w głowie pojawia się neon TAK, TO SIĘ STAŁO, ON CIĘ PORZUCIŁ DLA INNEJ! Ouuuch..! Boli.
Pamiętam fajną książkę Grocholi. Nie jakieś tam „Nigdy w życiu”. Chodzi o „Przegryźć dżdżownicę” – tam jest prawdziwa historia tego co jest prześmiane w „Nigdy w życiu”. Mogłabym sobie podkreślać całe strony – to wszystko właśnie tak wygląda, kiedy kobieta się dowiaduje, że nie jest jedyna. Teraz też się zastanawiam czy zrobi mi się na twarzy małpi pyszczek. Małpi pyszczek zdradzonej kobiety. "



Jagna - 21-07-2009 12:33
I - jak widać - lepiej, że wtedy nie pisałam, bo by tu się okropnie ponuro zrobiło 8)

I - BARDZO WAŻNE ODSZCZEKANIE:

ODSZCZEKUJĘ UROCZYŚCIE SŁOWA TYPU "MAŁPA"! - HAU HAU!!!

Bo ja bardzo lubię Panią A.K. - poniekąd mnie uratowała. A zupełnie "nieponiekąd" dzięki niej spełniło się moje marzenie: jestem w związku z Moim Najlepszym Przyjacielem. Przez jedenaście lat byłam tylko w związku. A to ogromna różnica. Wiem, że wiele/wielu z Was wie o czym mówię.
I życzę im - czyli temu panu od "związku" i pani Armii Krajowej - dużo szczęścia.



Jagna - 10-08-2009 09:22
W sensie budowlanym niewiele się dzieje. Właściwie nic. Podrzutek stoi i ma się dobrze i puchnie z dumy, bo jest najważniejszą kwestią w jedynych wspólnych sprawach moich i mojego byłego męża, jako, że jest to nasz jedyny wspólny majątek a przy rozwodzie takie rzeczy się dzieli. Jeżeli ma się jedynie wspólny czajnik, telewizor i komplet pościeli, to idzie się dogadać - chociaż też czasem z trudem, ale tutaj to grubsza sprawa, bo w grę wchodzi duży dom i duża działka. Zwierzaki są moje. Tutaj ex nie wysuwa najmniejszych roszczeń, czemu oczywiście nie mogę się nadziwić, bo dla mnie te frędzlowe wielkie smutne oczy, zerkające spod grzywki i aksamitne pończochy wiecznie rozwalonej na kanapie Tuli, są warte miliony. No i jest jeszcze kot Szaman, którego filozofia życiowa jest absolutnie nieodgadniona. Nawet dla niego samego. Ten kot wygląda jakby od dziesięciu lat zastanawiał się o co mu tak naprawdę chodzi. O Amoku trudno mówić, bo na ogół widujemy go w postaci pomarańczowego pioruna kulistego, poruszającego się zygzakiem po domu między miską a drzwiami tarasowymi.



Jagna - 10-08-2009 09:22
Poza tym jestem przekonana, że Pewien Bębniarz też uznaje moje cztery futra za jedną z bardziej wartościowe rzeczy jakie zastał wiążąc się ze mną. Tula jest w nim absolutnie zakochana, ale trudno się dziwić, skoro jest zawsze wylewnie witana potokiem słów, w których pojawia się taka ilość zdrobnień jej imienia, że ja musiałabym myśleć pół roku, żeby wpaść na połowę z nich. A potem następuje czochranie brzuszka (PB czochra brzuszek wywalonej kółkami do góry Tuli, nie odwrotnie), głaskanie, przemawianie prosto w nos (to już chyba sobie wzajemnie…) i takie tam. Ona patrzy na niego tak, że gdyby była rasy ludzkiej, to musiałabym ją utłuc, albo przynajmniej poopowiadać Bębniarzowi baaardzo brzydkie plotki na jej temat.
Ponieważ Pewien Bębniarz jest rewelacyjny (również!) pod względem wszelakich napraw, instalacji wszelakiej maści, Frędzla, który jest facetem i to znerwicowanym, traktuje raczej ostrożnie i bardziej technicznie. Na przykład kiedy Frędzlowi odrośnie grzywka i chyba niewiele spod niej widać, Pewien Bębniarz patrzy na niego, mierzy wzrokiem i decyduje: "Znowu trzeba mu udrożnić oczy"…
Amok ma na imię Amok dzięki Pewnemu Bębniarzowi. PB do tej pory nie miał do czynienia bliżej z kotami i początkowo podchodził do nich z dystansem. Dzięki przypadkowemu doborowi ma okazję zobaczyć jak różne mogą być ich osobowości, jakie są cudne albo zabawne (albo jedno i drugie) kiedy śpią w różnych przedziwnych miejscach i pozycjach, jak wygląda zabawa patyczkiem, piórkiem, papierkiem albo drugim kotem, w wykonaniu kociego podlotka. Był zdumiony i rozbawiony tym co widział. Teraz jest tylko rozbawiony. Już nic go chyba nie dziwi.



Jagna - 10-08-2009 09:23
Szaman… Dziesięcioletni mieszaniec Persa. Wiem, że ten kot intryguje Pewnego Bębniarza absolutnie. PB potrafi z niekłamaną fascynacją obserwować Szamana idącego po przykrytym kocem człowieku, kiedy stawianie jednej łapy trwa dwadzieścia sekund…. Zresztą o tej swoistej, wzajemnej relacji, Pewien Bębniarz może kiedyś opowie Wam własnymi słowami. Byłoby to zaiste bardzo ciekawe..



PBebnirz - 10-08-2009 12:58
Witam. To ja - Pewien Bębniarz 8)
Tak naprawdę to zostałem przygarnięty przez Jagnę prawie tak samo jak przygarnęła Frędzla(swojego psa, na którego to, podobno patrzę wzrokiem technicznym), czyli prawie z ulicy. Przyszła, popatrzyła i przygarnęła... no nie, skłamałbym pozostawiając to w takiej postaci. Tak naprawdę przygarnęliśmy się na wzajem :D i o ironio losu, u podstaw z obu stron legły te same założenia, a mianowicie "żeby nas życie nie rozjechało".
Tyle tytułem przedstawienia się.

CDN... .



Jagna - 10-08-2009 14:17
He, he... Wezwałam do tablicy! :D Cześć, Skarb.
Pisz o swoim związku. Z Szamanem na początek :D

Bo on pięknie pisze. Sms'y od PB są mocno wyjątkowe...



Jagna - 10-08-2009 18:00
Tu Szaman dyktuje PBębniarzowi post o ich szczególnej więzi:

http://images47.fotosik.pl/178/caf4b46c68cbcfd2med.jpg



PBebnirz - 10-08-2009 19:14
Taaa…. Szaman mi dyktuje post. Gdybym, kiedy kol wiek próbował przekazać wam przesłanie Szamana, musiałbym użyć dokładnie czterech liter, acz w ogromnej ilości. A są to litery: „M” potem „I”, potem „A”, i ostatnia „U”. :lol: Prawdą jest, iż dzięki Szamanowi i Amokowi (koty Jagny), dane mi było wejść w zwariowany i nieodgadniony koci świat. Zrozumiałem, iż próba zrozumienia kotów jest kompletnie niezrozumiała, przede wszystkim dla właścicieli przepięknych reprezentantów w/w gatunku. Tylko oni i Ci, co są blisko z kocią bracią, wiedzą, że jest to niemożliwe. Choć by ich język, który to składa się z wcześniej wymienionych czterech liter. Fenomen tegoż języka polega na tym, iż kombinacja liter nigdy się nie zmienia, a jedynie długość ich brzmienia. Oczywiście nie sposób pominąć tu wyjątek w postaci cudownego mruczenia (uwielbiam je), którego literówki nie podejmę się za żadne skarby i to przede wszystkim ze względu na szacunek, jakim darzę koty. TAK! Szaman jest moim ulubieńcem ze względu na to, iż w przeciwieństwie do Amoka (to ten młodszy i szalony) jest zauważalny. Oznacza to ni mniej, ni więcej, iż porusza się z prędkością około trzech klatek na sekundę, co pozwoliło mi zapoznać się z dostojnością i tajemniczością „domowych pazurzastych, czterołapnych”. Mamy również wspaniały kontakt wzrokowy a to dzięki temu, iż w trakcie podróży Szamana z moich kolan na klatkę piersiową, trwa ona około dziesięciu minut i nie dla tego, że jestem mutantem i mam 3,5 metra wzrostu :o , przez cały czas patrzy mi się prosto w oczy. Nie próbuję odgadnąć jego myśli, ponieważ są nieodgadnione jak wspomniałem wcześniej, i tak trwając w bezruchu czekam, kiedy w końcu zatrzyma się, położy i zacznie cudownie mrrrrrruczenie. :lol: :lol:
Taaaa….. koty są wspaniałe.
CDN.



Jagna - 11-08-2009 08:28
Znowu się będę cofać trochę w czasie, ale to dzień o którym nie mogę nie wspomnieć.
Krótko przed wakacjami byliśmy u Gwoździków. O Fabryce Gwoździ słyszałam już wcześniej od Pani Gwoździkowej, ale to co zastaliśmy przekroczyło moje najśmielsze wyobrażenia. Pierwsza niespodzianka, to odległość jaka nas dzieli: niewielka. Ledwo wyjechaliśmy z domu, a już zaraz przejechaliśmy właściwy wjazd do Gwoździków. Wedle wytycznych Gwoździka za wiatrakiem jest droga w prawo. Wiatrak zobaczyliśmy, bo trudno czegoś tak niezwykłego już na nasze czasy nie zauważyć. Ale drogi ani widu ani słychu. Dzwonię do Gwoździka a ten każe zawracać. Zawracamy i wypatrujemy. Dojeżdżamy prawie z powrotem do wiatraka a tam przed nim nagle pojawił się strach na wróble! I na dodatek macha! A, to Gwoździk stoi po pas w trawie i pokazuje, że mamy go przejechać, bo on stoi na tym co teoretycznie jest drogą. W końcu jesteśmy na miejscu. Fabryka wygląda bardziej jak hala. Ma wielkie metalowe rozsuwane drzwi i ogromną pustkę w środku. Jeszcze kilka lat temu załamałabym ręce i dusiłabym w sobie okrzyk: "Ludzie, czy wyście powariowali? Co wy w tym widzicie? Na cholerę wam takie coś co w ogóle nie przypomina domu???! " Ale teraz, po wielu miesiącach przeglądania projektów, budowy domu i oglądania surowych wnętrz, patrzę na to inaczej… Cudo!



Jagna - 11-08-2009 08:29
Pewien Bębniarz zareagował na wypad do Gwoździków w następujący sposób:
Ja: "Jesteśmy zaproszeni do znajomych na grilla."
P.B.(który dużo pracuje, również późnymi wieczorami i jest na ogół zmęczony): "Hmm…. no dobra… (trochę wzdycha)… czemu nie…. (jego mina i cała postawa wskazuje na to, że marzy tylko o spaniu. Niezależnie od tego jaki to ma być dzień i jaka godzina. Trudno… Pojedzie, pomęczy się, ale tylko dlatego, że mnie kocha)
Ja (w przestrzeń, niby od niechcenia): "Bębny tam są…"
P.B.(zamienia się w słońce): "No! To jesteśmy umówieni!"



Jagna - 11-08-2009 08:29
I te bębny stoją na środku hali. Ślicznotka. Tylko chwilkę jest samotna i cicha. Już po chwili grill skwierczy, chłopaki, czyli Gwoździk i Bębniarz, których natychmiast połączyła perkusyjna chemia, na cały regulator grają (Gwoździk Junior przywiózł gitarę i gra razem z nimi, ku zdumieniu Gwoździka Seniora) a ja z Panią Gwoździkową chodzimy po działce i oglądamy z czułością każdy krzaczek, cmokając i wzdychając. Ja świetnie rozumiem wszystko co mi Pani Gwoździkowa tłumaczy, co rośnie i dlaczego i jak to będzie wyglądało. Jestem zachwycona pieńkami wierzby, które zostały pocięte na kawałki W Zupełnie Innym Celu, złożone w fabryce na stosie…. A następnie przetransportowane kurcgalopkiem z powrotem na działkę, bo puściły (tak, te pocięte i poskładane na kupie kawałki drewna!) nowe pędy. Pani Gwoździkowa musi być moja zagubioną w szpitalu siostrą, bo ona też nie jest w stanie przejść obojętnie obok jakiejkolwiek formy życia. Niech rośnie, niech się wije… Inny Cel musi poczekać….



Jagna - 11-08-2009 08:30
Potem idę karmić karpie. Biorę ze sobą kawałek chleba i rzucam… Cztery sekundy później stoję na pomoście z rozdziawionymi ustami i gapię się na kipiącą przede mną powierzchnię stawu, pełną mlaskających karpi i jakichś innych ryb… (Piranii?! Gwoździki się zaklinają, że nie, ale coś mi się wydaje, że ściemniają ). Ale czad! Staw jest uroczy, zachęcający do zanurzenia się. Ale wystarczy wrzucić kawałek chipsa ziemniaczanego a już po chwili sielankowy pejzaż rodem z Mazowsza zamienia się w obraz z dżungli amazońskiej, gdzie do rzeki pełnej piranii ktoś wrzuci udko od kurczaka. Albo całego kurczaka, albo słonia…



Jagna - 11-08-2009 08:31
Fabryka Gwoździków ma jeszcze jeden wielki plus. Niedaleko są tory kolejowe a dwunastoletni Syn Pewnego Bębniarza ma świra na punkcie pociągów. Kiedy młodzież zjadła, wypiła, nakarmiła karpie, postrzelała z kulek do celu, pobębniła na bębnach, powisiała głową w dół z pomostu (to mój Młodszy Syn) a teraz okazywała oznaki znudzenia, Pewien Bębniarz zebrał ją do kupy, coś jej powiedział, pokazał palcem… i po chwili cała młodzież oddalała się gdzieś w pola. Poszli obejrzeć pociągi. Na szczęście rzadko jeżdżą, więc mieliśmy z nimi spokój na dłuższy czas.
W każdym razie było SUPER. Jeszcze raz dziękujemy za zaproszenie. I na pewno jeszcze się wprosimy, bo było byczo a na dodatek Junior Gwoździk robi zajepyszną kaszankę na grillu!



Jagna - 11-08-2009 19:39
Fajnie jest mieć faceta w domu. Co prawda, poza względami damsko-męskimi…znaczy, uczuciowym, oczywiście… jakoś tak nie miałam problemu z mieszkaniem samej przez dwa lata i nawet bawiły mnie pytania: „I ty się nie boisz?!” „I jak ty sobie radzisz?” Nie, nie bałam się. Jakoś radziłam. W kwestii bania, to zdarzało się, że zostawiałam drzwi niezabezpieczone na noc. Wystarczyło nacisnąć klamkę i wejść. Ale już tak nie robię. Kiedy chwalę się tym faktem Bębniarzowi, chcąc w ten sposób ukazać mu uroki mieszkania na sielankowej, spokojnej, bezpiecznej wsi, ten patrzy na mnie przeciągle i bardzo grzecznie prosi, żebym jednak łaskawie zamykała drzwi na noc. Mam dziwne wrażenie, że w czasie wypowiadania tej prośby, na jego skroni przybywają ze dwa siwe włosy… Albo mi się wydaje, bo on ma skronie prawie wygolone… Natomiast co do radzenia sobie, to nawet byłam zahasana ideą, że mogę sobie sama coś naprawić, przykręcić, albo przestawić. Jak na złość nic się nie chciało zepsuć (poza pompą do wody, ale to w innym odcinku), przykręcić sobie przykręcałam raz dziennie wieszak na kurtki, który ciągle spadał, a w sypialni powiesiłam sobie suszone kwiatki. Powiesiłam je na takich dwóch białych wystających kablach, co mnie wkurzały takie wiszące. Na szczęście ładnie się wyginały i dawały formować, więc je sobie zawinęłam wokół kwiatków i było ładnie. Jak Bębniarz to zobaczył to chyba mu się aż tak bardzo nie spodobało, bo poprosił, żebym tego więcej nie dotykała a on założy mi śliczne kinkiety. Potem się poprawił, że może nie śliczne, ale przynajmniej będą świecić i nie będą groziły porażeniem prądem, bo on takie ma i przywiezie. No i przywozi i zakłada. Ponieważ on z tych technicznie utalentowanych, więc zajmuje mu to z osiem setnych sekundy i zaraz mogę obejrzeć dzieło.
- I teraz zobacz – mówi z dumą – Możesz sobie zapalić i czytać… - tu zapala kinkiet po mojej stronie łóżka – A u mnie ciemno!
Ja tam u niego widzę jasno, bo światła to daje sporo.
- Albo ja sobie czytam – gasi mój i zapala swój, co oczywiście powoduje, że znowu jasno się robi na całym łóżku – A u ciebie ciemno i możesz spać!
Kiwam głową i jestem zachwycona. To nic, że nie widzę, żadnego ciemno. Moja stara lampka z rozwalonym koszem może iść na zasłużoną emeryturę a ja jestem szczęśliwa, że za sprawą mojego Bębniarza coś się znowu zmieniło. W domu też.
Wieszak na kurtki zostaje potraktowany dodatkowymi drewnianymi kołkami, które wystrugane włażą w dziury w ścianie i dopiero w te klocki wkręca się śruby… Że ja na to nie wpadłam… :-?
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hergon.pev.pl



  • Strona 7 z 9 • Zostało znalezionych 653 wyników • 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9

    © Hogwart w swietle księżyca... Design by Colombia Hosting