ďťż
Przejrzyj wiadomości
Wielki Podrzutek Jagny




Jagna - 04-02-2006 02:30
Mąż wrócił. Woda jest. Brama działa. Dobranoc.
Żartowałam. Z tym „dobranoc” żartowałam, reszta to prawda. Chociaż w zasadzie jak tak wszystko działa to i nudnawo się zrobiło…;) Aż do dzisiaj, bo dzisiaj nasz kochany Sąsiad zamontował nam żaluzje!
Miały być drewniane. Byliśmy pewni. Poprosiliśmy o wycenę i próbki. Próbki przyszły razem z Sąsiadką, która wpadła na babskie ploty a że mam mądrą Sąsiadkę, więc przyniosła próbki drewnianych i aluminiowych drewnopodobnych. Od razu spodobały mi się bardzo te drewnopodobne. Z kilku powodów. Wyglądały prawie niemal naprawdę jak drewniane, były cieniutkie, więc przepuszczałyby dużo światła i było wiadomo, że będą tańsze. Ale szybko przestałam się cieszyć, że takie fajne, bo zaraz się zdenerwowałam, że znowu będę musiała walczyć z Moim Mężem, bo on się przecież uprze przy drewnianych. Chcąc mieć to jak najszybciej za sobą, jak tylko Mąż wraca z wyjazdu, natychmiast podtykam mu pod nos wszystkie próbki. Mój Mąż patrzy…patrzy i mówi „Wiesz…nie wiem, czy mi się bardziej nie podobają te aluminiowe…” No wiecie co? I zero kłótni, przekonywań, nerwów i satysfakcji, że się znowu osiągnęło swoje?! Przez chwilę zamierzam dla sportu ponaciskać na drewniane, ale boję się, że jeszcze go przekonam, więc sobie odpuszczam. Przecież nie będzie trzeba długo czekać na kolejny powód do darcia szat, nie? Następnego dnia dzwoni sąsiad z wyceną. Mój Mąż wysłuchuje spokojnie z uśmiechem. W pewnym momencie widzę, że uśmiech zamarza mu na twarzy. Już wiem, że właśnie usłyszał cenę drewnianych. Po krótkiej chwili znowu radość powraca na jego oblicze. To pewnie cena aluminiowych. „Bierzemy aluminiowe” mówi Mój Mąż. Wszystko się zgadza. Żaluzje aluminiowe okazują się być niemal połowę tańsze od drewnianych. No i nam się podobają. Czegóż chcieć więcej?
A wyglądają tak:

http://jajagna.photosite.com/~photos...9016033930.jpg

http://jajagna.photosite.com/~photos...9015865117.jpg
Zdjęcia robiłam przed chwilą, więc trudno o dzienne światło. Jutro pstryknę jeszcze jakąś fotkę.





Jagna - 04-02-2006 02:33
A to dowód jeżeli chodzi o rozstrzygnięcie konkursu "narzuta a drzwi":

http://jajagna.photosite.com/~photos...9015976414.jpg

Leżał bardziej rozwalony, ale jak mnie zobaczył to się nieco zreflektował...



Jagna - 03-03-2006 18:45
Hej... Pamiętacie mnie? Mnie tu wolno pisać, bo to mój dziennik. http://manu.dogomania.pl/emot/jaja.gif Być może ktoś tam sobie raz czy dwa zadał pytanie, czy ta Jagna to jeszcze żyje w ogóle. Żyję. A nie było mnie bo mi się rodzina powiększała ostatnio. Nie, nie rodziłam trzeciego dziecka przez kilka tygodni. To byłby rekordowy poród…. Chodzi o psa. Kiedy zaczynaliśmy budowę to ja już wtedy wiedziałam, że jak się tylko wprowadzimy to weźmiemy psa ze schroniska. Wydawało mi się, że mówiłam o tych planach Mojemu Mężowi, ale on jakoś chyba zapomniał, bo nic nie wiedział. I na dodatek nie bardzo chciał. Sprawa była jednak na tyle dla mnie ważna, że przecież nie mogłam odpuścić tylko dlatego, że mu moje marzenia jakoś szybko z głowy ulatują… I tak przekonywałam, prosiłam, tłumaczyłam, żądałam….i nic. W końcu straciłam cierpliwość i postawiłam na myślenie pozytywne. Jeszcze nigdy mnie nie zawiodło. Moje myślenie pozytywne polegało na tym, że kompletnie pogrążyłam się w stronach internetowych przeróżnych schronisk, oglądałam, zadawałam pytania (naszą Gafinkę też pomęczyłam…http://manu.dogomania.pl/emot/Daje_kwiaty.gif ) starając się ignorować uwagi Mojego Męża, że coś tam…”Nie ma mowy”….czy tam….”Nie zgadzam się”….nie pamiętam….Nie ważne. Próbowałam też takich sztuczek, że zostawiałam na monitorze zdjęcie jakiejś schroniskowej bidy a potem wołałam Męża, żeby przyszedł, bo coś mu muszę powiedzieć, albo pokazać. Niestety szybko zorientował się o co chodzi, zrobił się czujny i kiedy go wołałam siedząc w okolicy komputera, on mnie wypytywał czego chcę nawet nie ruszając się z miejsca.



Jagna - 03-03-2006 18:51
I tak to trwało i trwało. On się nie zgadzał (to znaczy zgadzał, ale dopiero latem, kiedy zagospodarujemy działkę i nie będzie kolejny pies nosił błota) a ja dalej robiłam wywiady w schroniskach w poszukiwaniu odpowiedniej kandydatki. Nie będę tu opisywać całego procesu przemian, których dokonałam w Moim Mężu, grunt, że w końcu ustąpił. Ale pod warunkiem, że pies będzie wyłącznie na dworzu. Cóż było robić? Oczywiście ochoczo się zgodziłam, myśląc w duchu „Po moim trupie!”. Uczestniczyłam w robieniu kojca, ustawiania budy, sama prosiłam o przywiezienie słomy itp. Ślicznie. No i tydzień temu, we środę pojechaliśmy po psa. Sunię. Ma trzy – cztery lata i pochodzi ze schroniska w Wieluniu.
Tak wyglądała w schronisku:
http://www.schronisko.wielun.pl/adop...na/Jagna_6.jpg

A tak wygląda teraz:

http://img149.imageshack.us/img149/9770/obraz3666ij.jpg
http://img149.imageshack.us/img149/8900/obraz3704cd.jpg

Konkurs: ile nocy Tula (tak ją nazwałam) przespała w swojej budzie? http://manu.dogomania.pl/emot/niegrzeczny.gif





Jagna - 03-03-2006 19:04
Tulcia jest wspaniała, bardzo grzeczna, nie sprawia ŻADNYCH problemów! Jest nauczona czystości, w domu głównie śpi, je i merda ogonem. Wyraźnie w jej poprzednim życiu była u kogoś w domu, ale na nic jej nie pozwalali ani nie poświęcali jej uwagi. Nic nie umiała. Nawet „siad” :( Teraz już pięknie siada i daje łapę…Na dworzu się bawi, biega i jest normalnym psem, ale kiedy robi się ciemno tak się pilnuje, że idąc uderzam co chwila łydką w jej nos…
Bakcyl przyjął nową koleżankę bardzo ciepło, ale nie narzuca się jej. Czasem wygląda tak, jakby się jej krępował….Kochane psisko.

Acha, mamy drzwi wewnętrzne. Bardzo ładne. A wiecie jakie Tula ma długie rzęsy?!
...eee drzwi. Pan, który je robił ma problem z terminowością. Miały być pod koniec lutego. I były. Zadzwonił, że będą w poniedziałek. Ale nie były. Pan zadzwonił, że będzie w sobotę, czyli dwa dni PRZED poniedziałkiem. Miał być o 10:00. Przyjechał o 08:45.... Na ogół jesteśmy przyzwyczajeni do działań w drugą stronę http://manu.dogomania.pl/emot/Czeka.gif
A po kąpieli Tulinka zrobiła się taka mięciutka i błyszcząca. Uwielbia spać podwoziem do góry i najchętniej przytulona do mnie...http://manu.dogomania.pl/emot/przytul.gif
A, zapomniałam. Tu są drzwi. Wszystkie mamy takie same:
http://img206.imageshack.us/img206/2353/dscf26649df.jpg
Drzwi są proste, zdjęcie trochę krzywe. A Tuleńka też ma troszkę krzywe przednie łapki.....



Jagna - 15-03-2006 15:10
Wiem, wiem, nie pisałam dawno i tak naprawdę dalej nie piszę, tylko przekopiuję mój post z wątku o pompach. A przekopiuję tutaj, bo wiem, że niektórzy czytają mój dziennik głównie po to, żeby się dowiedzieć czegoś na temat pompy ciepła i świetnie to rozumiem, bo pamiętam jak sama szukałam takich wiadomości. A więc tak...niestety....:

No dobra, to teraz ja. Ostrzegam - nie będzie różowo..... :(
Ponieważ rachunek nadal nie przyszedł, dokonaliśmy paru odczytów z licznika sami. Pierwszy po jednej dobie bardzo mocno nas zmroził. Suma, jaka nam wyszła do zapłacenia miesięcznie była...hmmm dość przerażająca - 1200zł ! Zaczęliśmy gorączkowo kombinować i pierwsze co zrobiliśmy to odłączyliśmy grzejnik elektryczny (na całą ścianę! - od razu mówię - to pomysł mojego męża ) w garażu (musieliśmy tam grzać, bo w garażu stoi hydrofor i baliśmy się, że rury zamarzną.... )
Po wyłączeniu grzejnika dokonaliśmy kolejnych odczytów i wyszło, że w ciągu kolejnej doby zużyliśmy 64 kWh. I teraz może ja źle liczę, ale wychodzi mi, że przy takim zużyciu na dobę, to w miesiącu daje 1920 kWh i to razy 0,42 gr daje 806 zł miesięcznie.... Też nie najlepiej, ale już nieco lepiej. Nie wiem oczywiście ile z tego zużyła pompa, ale zanim zaczniemy popadać w panikę trzeba powiedzieć kilka rzeczy:
U nas na prąd jest WSZYSTKO. Kuchenka, podgrzewanie ciepłej wody (druga pompa), hydrofor do wody ze studni, oczyszczalnia ścieków (pompka do bezdrenażówki), rekuperator + reszta, czyli telewizory, komputer, zmywarka, pralka itp. Mamy wiele nieszczelności - brak progu w pom. gosp. czyli duża szpara przytkana kocem, nieobsadzone parapety zewnętrzne, więc trochę wieje pod oknami. Pompa chodzi więc praktycznie 24/dobę i ogrzewa 190m2 do 22st C.
Myślę, że można założyć, że nasza pompa zużywa w tym układzie prądu za ok... 500zł (?) miesięcznie. Biorąc pod uwagę, że jest to pierwszy sezon, że pompa nie ma szans się wyłączać to...hmmm jest...eee....nieco mniej tragicznie niż to wygląda. Jak dom zostanie już zupełnie wykończony, zrobi się szczelny a my obniżymy temperaturę zadaną chociaż o jeden stopień, to już będzie o wiele lepiej....
Ale i tak różnica między tym co pisze Markus-gdynia a ja jest kolosalna! Nasz dom jest większy o prawie 60m - ok. ale pompa jest ta sama i u Markusa te 350zł na dwa miesiące....Nic nie rozumiem...Markus, a kominkiem się dogrzewasz?
Pocieszcie mnie, proszę.... http://manu.dogomania.pl/emot/wisielec.gif

P.S. Pan A. z Climakomfort przejął się naszymi obliczeniami, dzwonił do nas dwa razy od naszego telefonu z pytaniem "Co się dzieje?" i tłumaczył nam też to wszystko o czym pisałam. Powiedział też, że przyjadą i upewnią się, że wszystko jest jak należy. Tak więc serwis Climakomfortu będę chwalić niezmiennie... 8)




Jagna - 15-03-2006 16:25
A teraz ci, co już się przerażą moim "rozpaczliwcem" na temat pompy, niech poczytają sobie co odpowiedzieli mi mądrzy ludzie w tym wątku :P



Jagna - 30-03-2006 21:09
Wiecie, że przyszła wiosna?!
Wiecie?.....Eeeee, szkoda, myślałam, że będę odkrywcza... :(
Do niedawna było bialuteńko, czyściusieńko i ohydnie, bo zimno. To pewnie też wszyscy wiedzą :roll:
Naszą drogą dało się jeździć do pracy, bo rano było wszystko zamarznięte, ale powrót bywał bardziej ryzykowny i widywało się sąsiada, który mieszka jeszcze kawałek dalej, jak przejeżdża taranem przez błota a mijając naszą działkę miał czas tylko machnąć ręką w biegu i gnał dalej, bo każdy przystanek mógł się przedłużyć o dodatkowe pół godziny....
Błoto stało się częścią naszego życia. Im cieplej tym gorzej. Woda stoi i ma się dobrze, rzeźbimy coraz głębsze koleiny robiąc miejsce na kolejną, morderczą dziurę, która wsysa nasze koła, podwozia i zderzaki. Jakby ta wiosna tak się dłużej nie zdecydowała przygrzać słoneczkiem, to mógłby kiedyś zostać wessany cały samochód razem z pasażerami.... :-?
Najgorzej jest przy naszej bramie. Wybieram się do "miasta", bardzo czujnie wyjeżdżam i natychmiast się zatrzymuję. Nie było to moją intencją, więc kombinuję w przód i w tył aż w końcu udaje mi się wydostać. Dzwonię do Mojego Męża i oświadczam, że COŚ trzeba Z TYM zrobić, bo tu się NIE DA jeździć! A on na to, że przesadzam, że przecież wyschnie i nie jest tak źle. Nie dyskutuję bo mam ważniejsze sprawy, w końcu jadę do miasta a tam są skleeeepy i fajne rzeeeeeczy....
Po południu Mój Mąż wybiera się gdzieśtam po cośtam. Po kilku godzinach wpada do domu i oznajmia "Jutro będą zasypywać tę cholerną drogę!"
Nawet nie muszę wyglądać przez okno. Już wiem. Zakopał się.



Jagna - 30-03-2006 21:11
I faktycznie następnego dnia sprzątam sobie (albo coś tam robię innego, ale to dobrze brzmi, więc niech tak zostanie) a tu wchodzi Mój Mąż, Sąsiad z Kopytem i….wysoka, długowłosa, platynowa blondynka odziana w obcisłe dżinsy, różową koszulkę, luźną chustę i takie…eee…widocznie jeszcze modne…kozaczki w szpic na wysokiej, cienkiej szpilce (kobity wiedzą o co chodzi). Od razu przychodzi mi do głowy, że to jest kochanka Sąsiada z Kopytem, bo on czasowo gdzieś w Rosji pracuje a tam sytuacja ciężka i takie panie chętnie się z Polakiem do Polski wybiorą….Oczyma wyobraźni widzę już jak Sąsiadka z Kopytem rycząc się pakuje albo właśnie leci do nas z siekierą, w celu ubicia swojego męża albo jego kochanki albo obojga….Ale wtedy Mój Mąż przedstawia Różową Szpilkę: „To jest pani, co nam będzie drogę robiła!” Nie wiem jaką wtedy miałam minę. Ale pewnie dziwną, bo Różowa wyciągnęła do mnie czerwone tipsy, zachichotała, przedstawiła się z nazwiska (oczywiście mogłaby się nazywać Liza Minelli albo George Bush albo Zenobiusz Serdelek – i tak nie słuchałam) i wyjaśniła jak debilowi (czyli mi), że przecież nie osobiście, bo ma pracowników… Poważnie?!!! Jaka szkoda! A ja myślałam, że ona będzie pazurami grabić, szpilkami ubijać a żwir sypać z torebki… :roll:
Pół godziny później przyjechały jakieś wielkie samochody, które po drodze w najbardziej newralgicznych punktach wysypywały czarny żwir (to się jakoś tam nazywa, ale nie pamiętam). Potem panowie to rozgrabiali, ubijali nogami i było dobrze. Uspokojona mogłam iść tego wieczoru spać nie bojąc się o dojazd do pracy.



Jagna - 30-03-2006 21:12
Rano (dzisiaj) ufnie wsiadam w samochód, ufnie otwieram bramę i ufnie jadę sobie naszą poprawioną drogą. I nagle widzę przed sobą znajome kształty: rozmazana breja z głębokimi koleinami tylko szczerzy się do mnie i czeka, żeby wessać….
Mój Mąż wyciągnął mnie piętnaście minut później. Trochę to trwało, bo nie mamy linki holowniczej (dobry zwyczaj, nie pożyczaj!) i musiał jechać do sklepu. W naszym sklepie nie sprzedają linek holowniczych, ale pracuje tam miły pan, który pożyczył nam swojej. Ja w pierwszym odruchu chciałam nawet wysiąść z samochodu, ale kiedy otworzyłam drzwi, szybko mi przeszło. Błoto sięgało praktycznie do progu….
Otworzyłam więc okno, zapaliłam papierosa, zadzwoniłam do pracy, że się spóźnię a potem słuchałam sobie skowronków, czajkowych pokrzykiwań i było cuuuudnie. Niestety w końcu przyjechał Mój Mąż i mnie wyciągnął (dosłownie) z tego błogostanu. A było tak miło….!



Jagna - 30-03-2006 21:24
Ale jak nie trzeba nigdzie jechać. Albo jak się już wróciło, to można sobie na taras wyjść….na słonku pogrzać….i nasłuchać koncertu ptasiego do którego mam nadzieję się nigdy nie przyzwyczaić. Bo teraz jest to dla mnie zjawisko tak niebiańskie, że mogłabym tak siedzieć i słuchać i słuchać….Czasem rano otwieram sobie okno w łazience kiedy się „szykuję” i co z tego, że chłodno…ale te skowronki! Jest bosko!
A po południu mogę sobie wyjść i popatrzeć na mój piękny ogród!
Teraz wkleję zdjęcia mojego rajskiego miejsca. Wiem, że zrobi na Was ogromne wrażenie i znienawidzicie mnie z zazdrości. Trudno. Jestem na to gotowa….
Gotowi?
Proszę, tu jest strona południowa. Widać piękne stawy. To nie było planowane, to natura….czysta natura:

http://jajagna.photosite.com/~photos...3629440000.jpg

A tu widok z sypialni:
http://jajagna.photosite.com/~photos...3629598000.jpg

A tu strona zachodnia:
http://jajagna.photosite.com/~photos...3629488000.jpg

A tu wschód. Prawda, że cudnie?
http://jajagna.photosite.com/~photos...3629524000.jpg

Na pociechę kupiliśmy sobie krzesła do jadalni:

http://jajagna.photosite.com/~photos...3735168218.jpg



Jagna - 08-04-2006 09:40
I niech mi ktoś powie, że najlepiej jest wprowadzać sie do w pełni wykończonego domu - ot, tylko kapcie zabrać i mieszkać.
ABSOLUTNIE SIĘ Z TYM NIE ZGADZAM!
Mówię (piszę) zupełnie poważnie! Ileż radości człowieka w tym momencie omija!
Jak się mieszka dwa miesiące bez drzwi a potem je wstawią.....Łaaaaał!!!!!
Jak się ma łyse okna i się wieczorami stanowi atrakcję dla przechodzących (zajęcy, psów i sporadycznie ludzi) a potem żaluzje założą....Jeeełłaaa (to zapożyczenie od Selimma 8) )!
Jak w wiatrołapie stała moja najcudniejsza szafa i robiła za szafkę na buty a wieszaki na ścianie zginęły pod kurtkami a tu przyjeżdżają panowie i montują szafę na całą ścianę...Jaaaaciieeeee!
Jak w oczy gryzą puste wnęki, puste ściany a tu panowie przyjeżdżają i robią szafę wnękową....Sieeeessssaaaa!
A jak w pomieszczeniu na garderobę rzeczy w stylu wakacyjnym leżą w kupkach na podłodze i wiszą na prowizorycznych wieszakach, które się ciągle przewracają, a tu przyjeżdżają panowie (to ci sami co z szafami) i robią nam Prawdziwą Garderobę....Dżiiiiisssaaaassss!
I polecam dawkować sobie te doznania. Nie wszystko na raz, bo wrażenie się zatrze. Średnio raz w miesiącu na duże zmiany to aż zbyt często. Teraz jeszcze czeka mnie jedno "Aaaałłłooooo...." jak mi wreszcie kominek obudują. Chciałabym już, ale może lepiej nie tak od razu. Podelektuję się jeszcze tym czekaniem. Mają przyjechać w poniedziałek. Chyba ich wyrzucę i powiem, że jak będę gotowa to zadzwonię. Eeee, co ja się martwię. Przecież i tak nie przyjadą. Od trzech tygodni się wybierają....http://manu.dogomania.pl/emot/chytry.gif
A fotki za chwilę.
Tylko byśta fotki oglądali....



Jagna - 08-04-2006 10:12
Ale najpierw coś czego nie trzeba montować, przybijać i nawet za to płacić.....a najcudniejsze jest...
Zdjęcie robione jeszcze zimą:
http://jajagna.photosite.com/~photos...1531880000.jpg

No dobra. Na ziemię. To moja szafa w wiatrołapie. Wiatrołap nie jest duży i konia z rzędem temu, kto będzie potrafił ująć cały....Po kawałku:
http://jajagna.photosite.com/~photos...4414688000.jpg
Drzwi wewnętrzne do wiatrołapu otwierają się na szafę, ale to był nasz świadomy wybór. Teraz się zastanawiam czy słuszny....http://manu.dogomania.pl/emot/hmm.gif

http://jajagna.photosite.com/~photos...4481065015.jpg
Piękna lampa, prawda? :D

A teraz szafa wnękowa. Kiedyś było tak:

http://jajagna.photosite.com/~photos...3735168218.jpg

A teraz jest tak:
http://jajagna.photosite.com/~photos...4481134140.jpg

Panowie (ci sami co robili nam kuchnię) bardzo zgodnie pracują:
http://jajagna.photosite.com/~photos...4477705531.jpg
http://jajagna.photosite.com/~photos...4477658359.jpg
Efekt:
http://jajagna.photosite.com/~photos...4478253328.jpg
W rzeczywistości kolor szafy i drzwi jest bardziej zbliżony.

A na deser panowie zrobili nam garderobę. Bardzo szkoda, że nie zrobiłam zdjęcia PRZED :( Ale od czego mamy wyobraźnię? Zamknijcie oczy....nie oszukiwać! A teraz wyobraźcie sobie puste, ciemne pomieszczenie a w nim ciuchy. Wszędzie ciuchy, ręczniki, pościel, poukładane na kupkach...część z nich się przewróciła.....część to po prostu rzucane rzeczy jedne na drugie bez ładu i składu....Już?
Acha, no tak..... jak mogliście to sobie wyobrazić, skoro zamknęliście oczy i nie mogliście przeczytać tego co mieliście sobie wyobrażać....http://manu.dogomania.pl/emot/glupek2.gif
A teraz to pomieszczenie wygląda tak:
http://jajagna.photosite.com/~photos...4477729156.jpg
http://jajagna.photosite.com/~photos...4477855765.jpg
http://jajagna.photosite.com/~photos...4368282000.jpg
A z tym wszystkim czyli z Jaaaaaciiieeeeee- wiatrołapem, Sieeeeesssaaaaa- szafą wnękową i Dżiiiissssaaaaassss-garderobą panowie uwinęli się w jeden dzień!
Co prawda była wpadka z wymiarami garderoby, bo zrobili ją za niską i zamiast podwójnego wieszaka będzie pojedynczy + półka, ale bez szemrania pozmieniali koncepcję, mają dowieźć jeszcze jedną półkę, coś tam jeszcze, no i zeszli z ceny. Są naprawdę w porządku. Bardzo polecam.
A na koniec moja ukochana szafka, która bez cienia protestu przez pięć lat była szafką na buty....A przecież jej miejsce jest w salonie, prawda?

http://jajagna.photosite.com/~photos...4481165062.jpg



Jagna - 14-04-2006 10:05
MOI KOCHANI:

http://www.joemonster.org/mg/albums/...anoc/kw030.jpg

:P :P



Jagna - 31-05-2006 20:25
Chyba...eeee....tego....Święta się już skończyły.
Wpadłam na chwilę w przerwie między sprzątaniem, egzaminami i urządzaniem ogrodu, żeby się pochwalić, że wreszcie, po pół roku mieszkania mamy obudowany kominek!
Samo obudowanie trwało oczywiście nie pół roku, tylko znacznie krócej. Pracowały dwie ekipy. Jedna od kamienia i konstrukcji głównej - tym zajęło to łącznie parę tygodni, bo wpadali raz na parę dni na godzinkę, dwie... :roll: A druga ekipa to panowie od drewna. Pracowali łącznie trzy dni. Pierwszego wymierzyli. Potem poczekali aż się zrobi konstrukcja z kamienia i karton gipsu a potem w dwa dni zrobili drewnianą obudowę. Tych polecam. Facet który to robi naprawdę kocha drewno. Jest artystą i widać, że uwielbia to co robi. My zdaliśmy się na jego pomysłowość i oto co stworzył:
http://img288.imageshack.us/img288/3953/obraz4768sm.jpg

http://img383.imageshack.us/img383/549/obraz4800ip.jpg

http://img383.imageshack.us/img383/5853/obraz4786jr.jpg

Zdjęcia nie oddają tego co chciałam. W rzeczywistości wygląda ładniej. Tak bardziej kamienno - drewniano....
Jakby co to namiarami na pana od drewna (robi też meble domowe i ogrodowe) służę.... :P



Jagna - 01-06-2006 17:20
Nie da się opisać tego jak czuje się człowiek wychowany w bloku, gdzie wychodząc z mieszkania jest się już zupełnie "nieusiebie" a teraz może wyjść z domu i dalej jest jak najbardziej "usiebie". To wiedzą tylko ci, co już mieszkają a nigdy nie mieszkali. W domu, znaczy się.
Ja nie wiem jak inni, ale ja praktycznie mogę do domu nie wracać. Nie to, że w pracy lubię przesiadywać pasjami. Ja pasjami lubię przesiadywać w ogrodzie. Jak ktoś mi kiedyś mówił, że pielenie i koszenie to relaks, to mi się śmiać chciało. Już mi się nie chce. Deszcz nie deszcz, zakładam kalosze i idę...do ogrodu. Bo już tak po mału mogę powiedzieć. Wizja mojego otoczenia dopiero się tworzy. Wszystko jest malutkie. Niemowlęce prawie. Ale już widać różnicę (mam nadzieję... :-? ):
http://jajagna.photosite.com/~photos...3629440000.jpg
http://img349.imageshack.us/img349/4615/obraz4858wn.jpg

http://jajagna.photosite.com/~photos...3629488000.jpg
http://img327.imageshack.us/img327/9027/obraz4866so.jpg

Dlaczego to wszystko tak woooolno rośnie...?



Jagna - 14-08-2006 01:22
Te wakacje to strasznie krótkie mam. Tylko miesiąc. Ci co mają jakieś dwa tygodnie urlopu niech się nie gorączkują i tak to na mnie wrażenia nie zrobi. Dla mnie krótko i już.
Ja wygląda mój dzień w te wakacje? Ot, próbka: wstaję jak się obudzę. Albo trochę później, bo chwilę powylegiwać się przecież nie grzech, nie? Potem idę sobie zrobić kawę a po drodze otwieram drzwi na taras, żeby zakosztować tego co tam na mnie czeka (na ogół już czekają oba psy, które wcześniej wypuścił mój mąż). Jak się kawa zrobi, tzn. ja ją sobie sama zrobię to biorę kubek i idę na taras. W piżamie. Na szczęście sypiam w dosyć przyzwoitych odzieniach. Potem sobie siadam, siorbię kawę i patrzę. Nie patrzę bez celu, o nie. Patrzę czy by tam jeszcze iglaczka nie dosadzić. Patrzę, że tutaj to jeszcze tak pustawo jest i można krzaczek by jakiś pierdyknąć. Próbuję dostrzec z daleka czy to pięciornik kwitnie, czy znowu któreś dziecko papierkami siało po działce…Eeech…i jak tak sobie popatrzę, popiję, papieroska zapalę, zakładam ogrodowe buciory i idę na obchód. Czasem przedtem się ubieram, ale nie zawsze. Bo po co? Z jednej strony mam tak:
http://images2.fotosik.pl/126/320d537435e1c74am.jpg
A z drugiej tak:
http://images1.fotosik.pl/134/c8e9936be4b5189em.jpg
Z trzeciej mam sąsiadów, ale oni jeszcze nie mieszkają po pierwsze a nawet jak zamieszkają to mi nie wadzą bo są dosyć daleko a poza tym okien od naszej strony nie mają. Wstydliwi widać. No a z czwartej jest mój dom i mój taras a członki rodziny już mnie nie raz w piżamie oglądali. No to sobie idę na ten obchód i każdą (KAŻDĄ!) roślinkę oglądam z bliska. Czy mi co urosła, czy ma pączka jakiego…



Jagna - 14-08-2006 01:47
Potem idę z ociąganiem, żeby się do ludzi doprowadzić, czyli prysznic jakiś, ubrać się trza…Tak niedawno to się człowiek bardziej rozbierał niż ubierał…No i do roboty. Trzeba było popielić, przekwitłe poprzycinać….w międzyczasie dzieci coś mówią o śniadaniu, to trzeba się od nich opędzić….niektóre gałązki przyciąć, gdzieniegdzie podlać prosto w korzenie. I tak dotąd aż słońce już na dobre nie daje wytrzymać, to trzeba się ewakuować do domu i coś tam porobić mniej przyjemnego. Odkurzyć, gary do zmywary włożyć itp. Jak się człowiek z tym już obrobi to się robi wczesne popołudnie i wtedy można się byczyć na tarasie. Jak się chce to się wywleka na słońce co by kolor chwycić, a jak się nie chce to się chowa w cieniu, którego mało u nas na działce, tylko na tarasie jest i to też do ok. 18-tej, bo potem to słońce bokiem włazi i na taras…
Jak sadziłam drzewka i takie tam, to tak się starałam, żeby mi tylko słoneczka nie zasłaniały jak urosną. Teraz dosadzam i od zachodniej strony a na zachodniej części tarasu planuję w ogóle zrobić pergolę co by się jakaś gadzina po niej pięła.
Od południa mam takie coś:
http://images3.fotosik.pl/125/09e2f0679f12a4a5m.jpg
Czyli pod samym płotem brzozy z sosnami, trochę bliżej świerki, derenie, klony szczepione, wierzby japońskie (mocno przystrzyżone bidaki), pięciorniki no i klomby z różnymi tam kolorowymi kwiatkami….Może tu lepiej widać:
http://images4.fotosik.pl/89/0763dbe02cd10518m.jpg
Proszę tylko pamiętać, że to wszystko są pierwszaczki. W sensie – pierwszy sezon w ziemi rosną. Bo jeszcze niedawno (w kwietniu) ten róg działki (to jest ujęcie zaledwie kawałeczek dalej, ale całość wyglądała tak samo a róg działki jest widoczny) wyglądał tak:
http://images1.fotosik.pl/134/7efc77e2a2fbdb80m.jpg
Więc w tym tempie podziwiać będzie coś można już za kilka lat (mam nadzieję) a jeszcze pewnie trochę tego dosadzę, bo lubię.



Jagna - 14-08-2006 13:35
Już mnie wczoraj zmogło. Zakończyłam na wczesnym popołudniu, które spędzane w upalne dni może być np. w naszym sławnym (był o nim wątek) basenie:
Tu chłopcy. Bardzo mi się podobają w tej wersji. Cicho, czysto i mogą tak godzinami….
http://images4.fotosik.pl/89/b74b64f83180e313m.jpg

Albo po prostu można się snuć. Snucie idzie mi coraz lepiej i najwyraźniej przekazałam to w genach moim synom a nawet psom. Gdyby starszy syn nie pojechał na obóz harcerski, to chyba by się zasnuł na śmierć w tak upalne wakacje. Młodszy jeszcze jest wypaczony szczenięcą energią i snuje się rzadziej, ale potrafi. Z tym, że on jeszcze dodatkowo lubi się snuć w dosyć specyficznych kreacjach, które sam sobie tworzy.
http://images2.fotosik.pl/126/d91565f4ba495e00m.jpg
Kalosze są ok, spodenki w Spidermana - czemu nie, do tego bluzka w paski...no dobra..., ale dlaczego zimowa czapka?!

Tu myje mopem chodnik. Grzeczne dziecko. Mamusia jeszcze na to nie wpadła… I oczywiście, jak zwykle bardzo gustownie ubrany:
http://images1.fotosik.pl/135/9cbbeb5f1ba03fb5m.jpg
A te jego zajęcia są możliwe dzięki naszemu świetnie fantastycznie zrobionemu podjazdowi, gdzie po każdym dużym deszczu robi się oczko wodne. Cieszą się z niego dzieci, psy:
http://images4.fotosik.pl/89/2dafaf10ef9f6051m.jpg
...ptaszki i pewnie jakieś robale, ale się nie przyglądałam.
Aż szkoda będzie to wreszcie wyprofilować....



Jagna - 14-08-2006 14:20
Obiad spożywany na tarasie jest również tym o czym się marzyło. Tylko w tych marzeniach nie pamiętam os. Były? Bo teraz bywają. Przez te małe, złośliwe (trzy mnie udziabały) jędze, niestety zdarzało się, że w obawie przed wypadkiem – szczególnie po pewnej informacji podanej jakiś czas w prasie :( - rejterowaliśmy do domu. Ale taras spełnił wszystkie swoje obietnice….ale o tym zaraz, bo jesteśmy przy obiedzie, czyli jest godzina….powiedzmy 17-sta (my późno jadamy) Robi się troszkę chłodniej i ja znowu zaczynam myśleć o ogrodzie. W upały trzeba było podlewać. Przed upałami jak nie padało jakiś czas a roślinki były młode też trzeba było podlewać. Zraszacze są, ale nie wszędzie i oczywiście akurat tam gdzie nasadzałam drzewka i krzaki – nie sięgają. No więc zakupiliśmy profesjonalny, piękny, żółty wąż na profesjonalnym, pięknym, już nie żółtym bębnie i mój mąż systematycznie wieczorami podlewał. Wychodził ubrany w jasne szorty, białą koszulkę i jasne skarpetki i wracał ubrany w jasne szorty, białą koszulkę i jasne skarpetki. Któregoś wieczoru był nieobecny i ja postanowiłam podlać. Cóż może być skomplikowanego w podlewaniu?! …..Po godzinie wróciłam do domu. Byłam przemoczona, zabłocona od włosów do butów, skarpetki mogłam wycisnąć, a spodnie z czarnych zrobiły się szaro-brązowe i ważyły chyba z osiem kilo, ja spocona i wycieńczona. Walczyłam z prawdziwym WĘŻEM! To żółte stworzenie żyło! Rzucało się podstępnie, owijało wokół mnie, sikało wodą zupełnie nie tam gdzie ja bym chciała i czasem całkiem znienacka (no dobra, zdarzało mi się niechcący nacisnąć na spust „pistoletu” próbując właśnie wyplątać się ze zwoi tego potwora...) Walczyłam o życie. To monstrum wpychało mnie w obłocone kałuże, samo się w tym taplało a potem owijało mi wokół szyi, pasa i nóg….Koszmar! Ale przeżyłam. Następnym razem w pewien ciepły, suchy wieczór objawiłam się światu ubrana w kalosze, sztormiak z kapturem i gumowe rękawice. Byłam gotowa stawić czoła Wężowi. Moje rośliny mnie potrzebowały!



Jagna - 14-08-2006 21:00
Pojechałam dzisiaj do zaprzyjaźnionego sklepu ogrodniczego po trzy sosny czarne. Wróciłam do domu z sosną żółtą, szczepioną na badylu wierzbą Hakuro Nischiki, budleją, perukowcem i szpadlem. Kolejny udany dzień :D Po powrocie posadziłam wszystko (oprócz szpadla), ościółkowałam porządnie sosnę, ościółkowałam przy okazji zarośniętą sosnę himalajską i jednego pięciornika. Więcej nie mogłam, bo zaczęło robić się ciemno.... I kiedy ja mam mieć czas na przyzwoite pisanie dziennika? :-?



Jagna - 16-08-2006 23:54
Któregoś wieczoru...w nocy prawie, siedzimy sobie na tarasie z moją przyjaciółką a tu Batman przylatuje! Najpierw pierdyknął się w łeb o krawędź zadaszenia tarasu, usiadł na chwilkę na ścianie, potem odleciał, żeby za dziesięć minut przylecieć z powrotem. Przykleił się i gapił. Potem zrobił kilka śmiesznych, niezdarnych kroczków (strrrasznie mu ta peleryna przeszkadzała), zadekował się w szczelinie przy deskach i poszedł spać.
http://images3.fotosik.pl/129/ed07158fc1caa14em.jpg
Batman.



Jagna - 16-08-2006 23:57
Zapomniałam dodać, że dzisiaj kupiłam sobie sumaka (to drzewko takie (wyjaśniam dla tych co jeszce nie żyją ogrodem.... :D)).. Ma ze dwa i pół metra i kosztował 15 zł. Bardzo mi się podobają sumaki. Dlatego posadziłam go centralnie na środku działki. Jutro pstryknę fotkę.



Jagna - 20-08-2006 11:15
Na szybko sesja zdjęciowa, bo pogoda pikna a ja muszę ościółkować pięciorniki. Chodziło o żaluzje zdjęcie robione za dnia. Ja nie bardzo umiem zrobić zdjęcie okna, jak słońce daje... :( To co mi wyszło przedstawiam:
http://images2.fotosik.pl/132/b214bf10696e90a2m.jpg
Może tak będzie lepiej widać:
http://images4.fotosik.pl/96/87c3222701df08dcm.jpg

My jesteśmy z nich zadowoleni. Nie przepuszczają światła, ładnie się regulują, są cieniutkie, więc nie zasłaniają widoku....Powiem tak: nie lubię jak ktoś z domowników podciąga żaluzje całe do góry. Bardziej mi się podobają okna z żaluzjami opuszczonymi i ustawionymi na poziomo...(rany, jak ja się fachowo wyrażam :roll: )
Tu jest to prawie "poziomo"....Nic nie widać...Tzn. widać co za oknem, ale nie żaluzje. Ale czy nie o to chodzi?! 8)
http://images4.fotosik.pl/96/15685979b9da7ccem.jpg



Jagna - 20-08-2006 11:52
Teraz krótka informacja o oczyszczalni Bioeko.
Z powodu wysokiego poziomu wód i cudnej urody glinie, którą posiadamy począwszy od końca korzonków trawy aż do Chin, nie dało się zrobić studni chłonnej, tak jak było sugerowane. Mój Mąż wziął sprawę w swoje ręce i najpierw wyprowadził rurę drenażową od oczyszczalni, przez kawałek gruntu (w grubej warstwie żwiru) do wielkiego dołu. Woda spływająca tam była czysta, nie śmierdziała (to była zima, więc może to ma jakieś znaczenie) i na szczęście nikt się w niej nie utopił. Nie byłam fanką wielkiego dołu z wodą, przykrytego tylko dechami i folią i jakoś udało mi się przekonać Autora Pomysłu do zmiany koncepcji na trochę bardziej bezpieczną i estetyczną. I tu znów Mój Mąż wykazał się inwencją, ponieważ przeniósł oczyszczalnię w inne miejsce (oczywiście nie sam, z pomocą koparki i kilku chłopa), wyprowadził rurę do studni zrobionej z kręgów (studnia z dnem), z której to studni prowadzi rura do kolejnej studni z kręgów z dnem. Do dzisiaj nie wiem po co nam dwie studnie, ale domyślam się, że chodzi o to, żeby się rzadziej trzeba było tym interesować. Interesowanie polega na włączeniu pompki i wypompowanie wody na działkę lub do rowu, który biegnie wzdłuż naszego ogrodzenia....



Jagna - 20-08-2006 11:53
Koncepcja z wypompowywaniem na działkę poniekąd padła, ponieważ studnia zaczęła wydobywać z siebie wonie. Bynajmniej nie lawendy i jaśminu... Na szczęście nie jechało cały dzień tak, że nos urywało. Jechało partiami i docierał do nas (szczególnie w pobliżu oczyszczalni) lekki powiew smrodku, tak to określę.
Z pewnością przeprowadzka oczyszczalni miała tu jakieś tajemniczy wpływ, mimo, że teoretycznie nowe miejsce, posadowienie, rury itp., powinny były być (i co, kto mi powie, że w polskim mamy nieskomplikowane czasy, hę?) lepsze ale jednak przepisowy nowy rozruch oczyszczalni, czyli dwa tygodnie użytkowania bez pompki, nie powiódł się tym razem. Wezwaliśmy pana Bioeko, żeby pomógł nam odzyskać świeże powietrze i czystą wodę....



Jagna - 20-08-2006 11:54
Pan przyjechał, zajrzał, poniuchał (ale ma fajną pracę... ) stwierdził, że za mało bakterii, za dużo czegoś tam i pojechał. Przyjechał za chwilę z całym pojemnikiem nowiutkich bakterii, nazywanych mało pieszczotliwie Osadem Czynnym, wlał to do oczyszczalni, przykręcił coś tam i oświadczył, że najwyraźniej za dużo się myjemy a za mało....eee...tego... Przeprowadził wywiad na temat funkcjonowania naszej rodziny i wyszło, że faktycznie głównie wlewamy tam wodę. W ciągu dnia przebywamu i jemy poza domem a w domu pierzemy, bierzemy prysznic i włączamy zmywarkę. Osad Czynny trochę poprawił sytuację, ale nie do końca. Jeszcze troszkę zalatywało wieczorową porą. Pan Bioeko spytał, czy mamy młynek w zlewie. Nie mieliśmy. Wszystkie resztki jedzenia lądowały albo w psich brzuchach, albo w śmieciach.... 8)



Jagna - 20-08-2006 11:57
Kupiliśmy młynek. Przez pierwsze dni mieliliśmy wszystko co nam w ręce wpadło. Zaczęłam nawet co wieczór sprawdzać czy zgadza się stan liczebny kotów, bo Mój Mąż codziennie się odgraża, że "sierściucha zamorduje" za kłaki, za tłuczenie się w środku nocy do okna i ogólnie za osobowość. W każdym razie po kilku dniach nieprzyjemny zapach...zniknął! Moje bakterie wreszcie miały co jeść i zaczęły etap gwałtownej prokreacji. Uuuuffff....zadbałam o kolejne stworzenia a one się nam odwdzięczyły. Woda z oczyszczalni jest czysta i bezwonna. Można nią podlewać, robić oczka wodne itp. Mogę ją teraz z czystym sumieniem polecić :P
Nie należy tylko latać z oczyszczalnią po całej działce, należy za to zadbać o koryto dla bakterii i już.



Jagna - 20-08-2006 12:16
Blaty w kuchni.
Jesteśmy zadowoleni z garderoby, szafy i mebli kuchennych. Piszę o tym bo robiła to wszystko jedna firma. Ale blat kuchenny będziemy wymieniać. Będzie robiona drewniana rama a środek wyłożony kafelkami. Po pierwsze dlatego, że nie mogę znieść myśli, że już nie zobaczę mojego ulubionego Pana Glazurnika - pana Wojtka, którego uwielbiam, bo nie dość, że jest terminowy i punktualny co do minuty, nigdy nic nie chce (ma zawsze swoją kawę w termosie, kanapki, wodę itp), jest fantastycznie dowcipny, to jeszcze pięknie wykonuje swoją robotę. Robił w naszym domu wszystkie glazury, łącznie z obłożeniem schodów. Polecam go całym sercem!
No dobra, ale do rzeczy: blat się nie sprawdził. Mieszkamy od 9 miesięcy i nam się takie coś już urodziło:
http://images4.fotosik.pl/96/2b81ad834ef5ea28m.jpg
tu inny kawałek, równie ładny, albo jeszcze ładniejszy:
http://images4.fotosik.pl/96/6999384eddadb198m.jpg

Ja wiem, że wystarczy, żebym nie używała wody w kuchni i nie byłoby kłopotu...



Jagna - 21-08-2006 19:10

Acha - jeśli jeszcze mogę po prośbie ( ) , to poprosze o więsze zdjęcie pokoju z okienkami w żaluzjach i z dalszej perspektywy (koncert zyczeń kurcze ).
A.
Skoro koncert życzeń, to.....
Dla Przesympatycznej Pani AgnesK z turnusu trzeciego - pucio, pucio:
http://images1.fotosik.pl/143/5d585d102a4f9f76m.jpg
O takie zdjęcie chodziło Aga? :D

Te szmaty co wiszą w oknach, to miały być na chwilkę i już na razie tak zostały. Niebawem jedziemy wybrać normalne zasłony.... :oops:



Jagna - 21-08-2006 20:02
Korzystam z faktu, że fotosik jakoś w miarę sprawnie funkcjonuje i pokażę kilka tematów ogrodowych. Ci co się interesują wyłącznie budowaniem, pustakami, kanalizacją, gresami i takimi innymi, mogą sobie przewinąć... :wink:
Na tarasie miały być barierki. Ale że ciągle mi było kwiatów mało, więc namówiłam Mojego Męża, żebyśmy po prostu poustawiali donice z kwiatami dookoła. "Namówiłam" to może nienajlepsze określenie. Powiedziałam:
- Słuchaj, a może zamiast barierek poustawiamy donice z kwiatami?
A on na to:
- Dobra!
http://manu.dogomania.pl/emot/lalala.gif
Nietrudno odgadnąć....Odpada ciężka robota z robieniem barierek, żona się zajmie kwiatkami a taras będzie optycznie ogrodzony. Bajka.
Te donice to debiut. Nigdy nie miałam donic na zewnątrz, więc nie byłam pewna jak to się robi. Nawtykałam więc różne roślinki i patrzyłam co się będzie działo:
http://images2.fotosik.pl/134/f2b20b4d1e93f74am.jpg
A tu petunie. Zdjęcie być może zrobiłam w ostatniej chwili ich życia, bo mój Młodszy Syn postanowił mi pomóc, uznał, że czas zasilić roślinki i wysypał na moje donice - to białe coś dookoła - całą zawartość wiaderka z nawozem. Do hortensji zresztą... http://manu.dogomania.pl/emot/malv.gif
http://images2.fotosik.pl/134/aa88512875fd9c46m.jpg



Jagna - 21-08-2006 23:50
Pan Sumak:
http://images4.fotosik.pl/98/257dbdeb3c0c765dm.jpg
Młodziutki jeszcze, ale już wysoki chłopak :D



Jagna - 22-08-2006 00:01
A tu podobna do niego Panna Akacja. Ciekawa z nią rzecz jest taka, że zaledwie kilka tygodni temu kupiłam ją w postaci badyla z kilkucentymetrowymi patyczkami. Trudno mi było uwierzyć Pani Sprzedającej, która twierdziła, że jeszcze w tym roku będzie toto miało gałęzie.....
http://images2.fotosik.pl/135/e7d4b4e0bf7aac82m.jpg
Jak ktoś szuka czegoś szybkorosnącego, to mam jasny dowód, że akacja rośnie jak wariatka.
Posadziłam ją troszkę na uboczu, bo podobno jak się za bardzo rozrośnie to trudno się jej pozbyć.



Jagna - 22-08-2006 00:34
I kolejne drzewko. Klon Flamingo. Mam dwa, ten jest mniejszy i na dodatek dołożony jako gratis przy zakupie sześciu donic tarasowych! Jak to bywa z darowanymi i kradzionymi - rośnie ślicznie i po deszczach ma mnóstwo różowiutkich przyrostów. Moje wierzby hakuro nischiki mogą się wstydzić... :-?
http://images3.fotosik.pl/134/3d3755ab58a89d67m.jpg
Po lewej stronie widać młodziutkiego perukowca a za flamingiem, również przypalikowana jest śliwa Nigra, którą kupiłam z purpurowymi liśćmi, ale mimo, że posadzona na słońcu - zupełnie zzieleniała :o Myślałam, że nic z niej już nie będzie a tymczasem po deszczach pojawiło się mnóstwo młodych listków i wszystkie są w czystej purpurze. No i jak to teraz wygląda. Zupełnie jakby była łaciata... :roll: Na zdjęciu chyba tego na szczęście nie widać...
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hergon.pev.pl



  • Strona 6 z 9 • Zostało znalezionych 596 wyników • 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9

    © Hogwart w swietle księżyca... Design by Colombia Hosting