ďťż
Przejrzyj wiadomości
Wielki Podrzutek Jagny




Jagna - 30-10-2005 22:21
A tak na koniec:
Nie wszyscy zdają sobie sprawę z tego jakie zmiany w ich życiu się szykują... :wink:

http://jagna.photosite.com/~photos/t...0183804234.jpg





Jagna - 01-11-2005 18:11
No i się nie powstrzymałam. W drodze powrotnej z grobów, jakoś tak przypadkiem zajechaliśmy na działkę, jakoś tak przypadkiem miałam przy sobie aparat i jakoś tak przypadkiem cyknęło nam się kilka fotek:
Kolejna ściana łazienki chłopców:
http://jagna.photosite.com/~photos/t...0862484609.jpg
Jaśniejsza glazura w naszej łazience:
http://jagna.photosite.com/~photos/t...0862488265.jpg
Tu będzie kabina prysznicowa:
http://jagna.photosite.com/~photos/t...0862487046.jpg
Tak teraz wygląda nasz salon. Bardzo swojsko, nie?
http://jagna.photosite.com/~photos/t...0862490718.jpg
A tu szczęśliwa inwestorka przytula się do płytek kuchennych, marząc o lepieniu pierogów...
http://jagna.photosite.com/~photos/t...0862498484.jpg



Jagna - 03-11-2005 22:46
Dzisiaj został zakupiony kominek. Mój Mąż pojechał i odebrał, ja tylko wiem jaki, i to tak mniej więcej, bo na własne ślepia jeszcze nie widziałam. Widzi mi się, że czeka na mnie coś takiego:
http://www.pawpol.pl/ambiente/rundo650m.jpg To Spartherm Rundo 650
Mógł być jeszcze z szybą otwieraną do góry, ale taki zdecydowanie woleliśmy. Jakoś Mój Mąż podzielił ze mną wizję, kiedy to zasadzam się przy kominku, otwieram szybę do góry i nawet nie widzę, jak zaczyna mi się tlić sweter na brzuchu...
Mam nadzieję, że ten kominek się sprawdzi, bo ładny to on jest, skubany.... :-?



Jagna - 03-11-2005 23:19
Wątpliwości.
Czy płytki bez fug wyglądają zupełnie inaczej niż z fugami?
Wybraliśmy podłogę do kuchni w dziesięć minut. Była wystawiona już zafugowana, z dekorkami. A teraz jak mi Pan Glazurnik zaczął ją kłaść i już 3/4 jest położone, to ja staję, gapię się....gapię....i jakoś nie jestem przekonana, czy mi się podoba. Strasznie to takie WYRAŹNE. Pan Glazurnik pociesza, że z fugą będzie inaczej. Inaczej to tak, ale czy lepiej? Sprawa jest o tyle pilna, że w najbardziej widocznej części domu czyli jadalnio - korytarzu ma być bardzo podobna, z takimi samymi dekorami, tylko w ciemniejszym odcieniu. Może jeszcze nie kupować? :(
W naszej łazience jest inny dylemat. Ja chciałam jak najwięcej glazury. Mój Mąż jak najmniej. Oczywiście wyszło na moje i całe ściany są obłożone glazurą, a raczej gresem. Same płytki podobają mi się szaleńczo wręcz, ale teraz kiedy ich tak dużo, to czuję się jakbym wchodziła do jamy. Przytłaczająco jakoś tak się porobiło. Dlaczego ten Mój Mąż musi mnie słuchać? :-? Pocieszam się, że dużo zmieni oświetlenie, bo ja zawsze przy żarówce mam szansę podziwiać....





Jagna - 07-11-2005 19:31
Dzisiaj w przerwie między pracą a odebraniem dzieci wpadam na działkę. Panowie robią swoje, czyli jedni w środku układają glazury, inni na zewnątrz smarują ściany klejem (czyli robią nas na szaro :wink: ) a Mojego Męża ani widu ani słychu. Słychu jednak trochę, bo słyszę, że z tyłu garażu pracuje koparka. Pewnie tam stoi i się gapi. Lecę. Nie stoi i się nie gapi. Za to siedzi w koparce i całkiem sprawnie operując łychą zasypuje dziurę przy studni. Jaką dziurę i jakiej studni, zaraz napiszę. W każdym razie, Mój Mąż skupiony, z miną neurochirurga w czasie trudnej operacji, macha jakimiś wajchami, coś tam naciska, przekręca i najwyraźniej zachwycony obserwuje jak ramię koparki podnosi się w górę, przesuwa, opada w dół i przesuwa wały ziemi prawie na odpowiednie miejsce. Jeszcze raz podnosi się, przesuwa i znowu opada już kawałek dalej, bliżej celu. Idzie mu to naprawdę sprawnie. A zasypuje dziurę, która nie była wcześniej planowana. Bo musieliśmy wkopać głębiej pompę do wody. Jak stała w garażu, obok hydroforu, to brakowało jej mocy. Słabiutka wołała tylko mizernie „Za daleko, za daleko, nie dam rady..!” i kaszlała nie mogąc pobrać wody. No to się chłopaki zlitowali, bo żal im się widać zrobiło, a poza tym woda w domu jednak jest przydatna i wykopali jej dziurę, kręgi betonowe z betonowym dnem wsadzili, otwór uszczelnili i postawili pompę dwa metry pod powierzchnią gruntu. Urządzenie z wdzięczności pokazało co potrafi i zassało wodę od razu. To miło. Będziemy mieć wodę w domu!



Jagna - 07-11-2005 19:32
Nie długo podziwiałam nowe talenty mojego małżonka, bo chłodno się zrobiło, więc poszłam do domu się ogrzać. Patrzę a tu w kominku ledwo co się już żarzy. Dokładam papieru, drewna i już za chwilę pojawia się ogień. Ale co zamknę szczelnie drzwi do kominka, to ogień przygasa. No to majstruję wajchą regulującą a tu zmian nie widać. Znowu uchylam drzwiczki i wtedy pali się aż miło. Na dodatek widzę, że kominek jest ustawiony za bardzo bokiem do ściany. Miał być lekko obrócony, żeby centralnie „buzią” na przyszły wypoczynek się kierować, ale jest obrócony za bardzo. Nie podoba mi się to. Idę po Męża i brutalnie odrywam go od zabawy w Operatora Koparki, żeby omówić sprawy kominkowe. Nie jest szczęśliwy, ale idzie. Patrzy na kominek i pyta:
- Kto to rozpalił?
- Ja! – mówię z dumą.
- To świetnie, bo my właśnie nie dokładaliśmy specjalnie, żeby można było popiół wybrać….
Nie słyszę nagany w jego głosie z zachwytu, że nie dokładali od późnej nocy a tu o czternastej dnia następnego jeszcze jest żar! No, ale trzeba sprawę braku regulacji i złego ustawienia omówić. Otwieram usta żeby zacząć, ale Mój Mąż mnie uprzedza:
- A i jeszcze musimy wydłużyć rurę z doprowadzeniem powietrza bo regulacja jest za słaba, no i trochę go obrócić, bo jest źle ustawiony, za bardzo do ściany.
I idzie z powrotem do swojej koparki. Może iść. Co to robi z człowieka dziesięć lat wspólnego życia….
No i coś mi się widzi, że już wiem co Mój Mąż chciałby na Gwiazdkę. Prawdziwą Koparkę!



Jagna - 22-11-2005 16:07
Moi Drodzy Czytelnicy.
Przyjechałam właśnie do domu, żeby napisać Wam tę wiadomość i żeby spakować podstawowe graty, czyli jakieś ciuchy, kosmetyki, pościel itp., bo dzisiaj jedziemy już spać wszyscy do naszego nowego domu :D
Nie jest jeszcze wykończony. Jeszcze dużo jest do zrobienia:
- pomalowanie sufitu i ścian w salonie, jadalni, łazienkach i dwóch sypialniach....czyli ogólnie całe malowanie.
- położenie paneli w w trzech pokojach
- zakupienie żaluzji, albo czegokolwiek do zasłonięcia okien
- dokończenie płytek w wiatrołapie i przy wyjściu tarasowym
- zrobienie tysiąca drobiazgów typu półki w łazience, wieszaki itp
- no i oczywiście szafy i garderoby, ale to w dalszej przyszłości
To co mamy, co nam wystarcza do zamieszkania:
- ogrzewanie. Pompa działa przepięknie, jest cieplutko, mimo, że podłoga w dotyku chłodna
- kominek też działa, ale DGP jeszcze nie podłączone
- ciepła woda w kranie. To też pompa. Już od razu widać też działanie cyrkulacji...ach, jak mi się podoba.
- położone podłogi w salonie, jadalni, pomieszczeniu gosp. i korytarzach
- meble kuchenne, łącznie ze zlewem, ale bez piekarnika
- ogrzewanie. Wiem, że pisałam, ale po naszym starym, zimnym mieszkaniu to jest dla nas rewelacja.
- na zewnątrz zrobiony jest podjazd chodniczek od furtki do domu
- i ogrzewanie
Tak więc zaraz ja zabieram klamoty a Mój Mąż przyjedzie po łóżka i koty. Czyżby się zrymowało? To ze szczęścia.
Internetu też w nowym domu nie ma, tak więc być może następny raz napiszę dopiero jak coś nam podłączą. Wtedy też wkleję jakieś fotki. W międzyczasie będę zaglądała z doskoku, jak będę miała taką możliwość...
No. To idę się pakować.



Jagna - 23-11-2005 14:01
22 listopada 2005
Pakujemy rzeczy. My, to znaczy ja i moi synowie. Pakujemy same najpotrzebniejsze, te które są niezbędne do spędzenia nocy. Tak więc ja pakuję, kosmetyki, ciuchy, kosmetyki, ręczniki, piżamy, jakieś kosmetyki i papier toaletowy. Moje dzieci pakują klocki, samochodziki, książeczki i odnaleziony przypadkiem ciężarek do wzmacniania bicepsów. Mój Mąż przyjeżdża i nic nie komentując zabiera tylko część z ułożonej wdzięcznie góry toreb, torebek i reklamówek. Trudno. Jakoś przetrwamy bez kremu do opalania i ciężarka.
Jako ostatnie do samochodu ładowane są koty. Nie wiedzieć czemu nie są tak zachwycone jak my. Zaraz jak dojeżdżamy zaczynamy rozkładać rzeczy. Trochę trudno "rozkłada się" ciuchy i inne bibeloty kiedy nie ma nawet jednej szafki, czy nawet półki. Przecież nie wpakuję spodni, bluz i gaci do szafek kuchennych...niestety. Tak więc chodzę z reklamówkami od pokoju do pokoju i kombinuję co tu zrobić, żeby było porządnie i praktycznie. W końcu wszystko ląduje w jedynej sypialni, gdzie położone są już panele. Jest praktycznie. A czy porządnie, to kwestia gustu, ale i tak mi się podoba. W tym czasie Mój Mąż rozkłada łóżko, dzieciaki przeszkadzają a koty odnajdują bezpieczną przystań w pustej wnęce na piekarnik.



Jagna - 23-11-2005 14:02
Ponieważ w naszej sypialni nie ma jeszcze paneli, więc rozkładamy łóżko w salonie. Wygląda to byczo. Ale na chwilę. Jeszcze nie spałam w takiej dużej sypialni, gdzie każde słowo odbija się echem....
Robi się ciemno, jest cichuteńko, zaczynam zapadać w błogi sen, kiedy słyszę pierwsze "miau". Koty siedzą już u nas pod łóżkiem i najwyraźniej chcą nam dać do zrozumienia, że coś nam się chyba pomyliło i sypia się w domu a nie w tym pustym, wielkim, groźnym wnętrzu. Cała noc do tyłu. Koty miauczą, drapią, łażą pod kołdrą, na kołdrze, jeden usiłuje mi wejść do nogawki od piżamy.... :evil: Rano nie jest lepiej. Są nadal zdenerwowane. W ciągu dnia, kiedy pojawiają się Panowie Robotnicy są już w takim stanie, że jadę po pracy i odwożę je z powrotem do mieszkania. Poczekają, aż skończą się wszystkie prace i spróbujemy jeszcze raz...



Jagna - 23-11-2005 14:28
Pompa ciepła.
W moim starym mieszkaniu było wiecznie zimno. Ogrzewaliśmy dwoma, prostymi wkładami kominkowymi, ale i tak w środku nocy robiło się chłodno a po powrocie ze szkoły/pracy było już zupełnie zimno. W nowym domu pompa nastawiona jest na 20st. a oprócz tego delikatnie pali się kominek, ale DGP jeszcze nie jest podłączone. Kiedy przyjeżdżamy wieczorem, zdejmujmy z siebie kurtki. Potem polary. Potem swetry. I zostajemy w cienkich bluzkach. I co? I dalej nam za gorąco. Uchylamy okna....
Podłoga w dotyku jest przyjemna, ale nie ciepła. Raczej chłodna, jednak przyjemnie się chodzi nawet bez kapci. Nie wiem jak to się dzieje. Biorąc pod uwagę, że salon ma otwartą przestrzeń na górze na ok. 5m uważam pompę z podłogówką za przebój. Jest super. Jedyne chłodniejsze miejsce to pomieszczenie gospodarcze, bo tam stoi pompa podgrzewająca wodę. Podłączona po południu, przy wspomaganiu elektrycznej grzałki po kilku godzinach podgrzewa 270 litrów wody do 45st. przy okazji wydmuchując górą chłodne powietrze. Grzałka elektryczna jest tylko po to, żeby szybciej nagrzać wodę. Normalnie jest wyłączona. Uwaga jest tylko taka, że przy braku drzwi wewnętrznych, pustych przestrzeniach i miauczących po nocach kotach słychać w nocy szum podgrzewacza wody. Nie buczenie, nie warkot, tylko szum. Ale jestem przekonana, że normalnie śpiąca osoba, nawet bez drzwi, bez problemu przy tym będzie spała. Zresztą urządzenie po podgrzaniu do zadanej temperatury samo się grzecznie wyłącza.
Oczywiście nie mogę jeszcze nic napisać o kosztach eksploatacji, choć wiem, że dużo osób na to czeka. Ja też. Obiecuję, że napiszę jak tylko będę miała w miarę wymierne dane. Ale pompa działa wspaniale i mogę wreszcie patrzeć spokojnie, jak moje dzieci biegają po domu w cienkich piżamkach. A przy okazji, mój zimnolubny pies, może spać na kaflach i nie jest mu za gorąco. Cuda jakieś?...
Co do psa, to ciekawa rzecz. Pierwszy raz mogłam zaobserwować jego system pracy. Bakcyl jest psem wybitnie stróżującym. Leży przed domem i obserwuje pilnie otoczenie. Ale tylko na dziennej zmianie, od 6 rano. Wcześniej śpi w domu jak zabity. Muszę sobie kupić psa, żeby go pilnował w nocy.... :wink:



Jagna - 23-11-2005 14:32
Acha, zapomniałam dopisać dla niewtajemniczonych: pompa jest propanowa, Neuratherm, instalowana przez firmę Climakomfort, którą serdecznie pozdrawiam, bo współpraca układała się fantastycznie na każdym etapie :P



Jagna - 23-11-2005 14:54
Jeszcze mi się coś przypomniało. Meble kuchenne. Panowie którzy je robili są przesympatyczni. Nie wzięli za dużo. Mało też nie, ale co to znaczy "mało" przy końcu budowy...jak dopłacają, chyba.
Meble bardzo ładne, przywiezione z opóźnieniem...pół dnia. Czyli żadnym. Zamontowane sprawnie i jak zwykle w miłej atmosferze, ale może ta atmosfera i ich czar osobisty nie pozwala na zbytnie narzekanie. A troszkę narzekać można, bo szczegóły są niedopracowane. A to blat odstaje troszkę od parapetu, a to 3cm szafki jest widoczne zza barku, a to jedne drzwiczki odrobinę zarysowane...Ale chłopaki na wszystkie uwagi reagują natychmiast, grzecznie poprawiają, albo doradzają co z tym dalej zrobić. Ogólnie polecam z założeniem, że dopilnujecie detali. Poza tym nasza kuchnia do łatwych nie należała.
Oto namiary na nich: pan Marek - 660 259 294 Fotki wkleję niebawem. Fotki mebli, nie pana Marka...



Jagna - 23-12-2005 10:20
Moi Kochani...
Życzę Wam Cudownych, Ciepłych i Wesołych Świąt, szałowego Sylwestra i spełnienia wszelkich marzeń w Nowym Roku

http://olsenkiswieta234.blox.pl/resource/76.gif



Jagna - 23-12-2005 10:31
A skoro już jestem przy głosie, to zapraszam do naszego już zamieszkałego, ale jeszcze oczekującego na mnóstwo pracy domku.
To nasza kuchnia:

http://jagna.photosite.com/~photos/t...5284746937.jpg
http://jagna.photosite.com/~photos/t...5284745687.jpg
http://jagna.photosite.com/~photos/t...5284748093.jpg
Oczywiście z biegiem czasu jest coraz bardziej zamieszkała (czyt.: zabałaganiona) Brakuje jeszcze półek na ścianie z kafelkami. I piekarnika :evil:
Nie wiem czy inne dziewczyny też tak mają, ale do tej pory gotowanie było dla mnie raczej mało radosną czynnością. W nowej kuchni jest zupełnie inaczej! :o Aż się chce robić naleśniki, smażyć kotlety czy gotować bigosy, jak właśnie teraz...
Stojąc przy patelni mogę sobie na przykład obserwować sroki, pogapić się na pola, a jak kotletów dużo to przy odrobinie cierpliwości można zobaczyć jak iglak urośnie na wiosnę tak z 0,000000002 mm....
Fajowo jest.



Jagna - 23-12-2005 10:38
Salon.
Oryginalnie kanapa miała stać pod ścianą, między kinkietami. Ale zrobiło się jakoś tak "sztywno" więc co jakiś czas wędruję z meblami i przestawiam je średnio raz na dwa dni. Czasem jak ktoś przychodzi, to ja sobie siedzę i niby słucham co tam gadają a tak naprawdę myślę sobie jakby tu przestawić te fotele.... :roll:
http://jagna.photosite.com/~photos/t...5284766906.jpg
W tym ustawieniu kanapa stoi frontem do telewizora i kominka, którego jeszcze nie pokazuję, bo nie jest obudowany :(
Meble są ze starego mieszkania. Marzy mi się mięciutka, ogromna, "poduchowata" kanapa i dwa mięciutkie, ogromne i "poduchowate" fotele....



Jagna - 23-12-2005 10:45
Jadalnia.
To widok z salonu na jadalnię i kuchnię. Jak widać krzesła szalenie nowoczesne. Plastik. Warte majątek....bo wiele wakacyjnych wyjazdów z nami zaliczyły :D
http://jagna.photosite.com/~photos/t...5284768390.jpg
Zasłonko - firanki, stare, podziurawione przez koty, ale są. Czekamy na żaluzje drewniane i ładne, miękkie zasłony. Może się kiedyś doczekamy...

I odwrotnie - z jadalni na salon. Nie wiem czy zdjęcia dają jakieś pojęcie jak to naprawdę wygląda, ale staram się jak mogę 8)
http://jagna.photosite.com/~photos/t...5284784234.jpg



Jagna - 23-12-2005 10:48
Tam było widać tylko kawałki kratownic przy otwartej przestrzeni nad salonem i jadalnią. Tutaj widać je lepiej. Sufit będzie jeszcze raz naciągany a skosy pomalowane tymi samymi kolorami co ściany. Tylko część pozioma zostanie biała.
http://jagna.photosite.com/~photos/t...5284791468.jpg



Jagna - 23-12-2005 10:52
Sypialnię i pokoje chłopców pokażę niedługo. U chłopaków praktycznie są tylko łóżka, stare szafy na ubrania i pudła. Nic ciekawego. Ale rozkład domu jest taki:
W lewo idzie się do chłopców i gościnnego................A w prawo do naszej supialni
http://jagna.photosite.com/~photos/t...5284774687.jpg



Jagna - 23-12-2005 10:56
A to na deser, bo wiem, że dla wielu to zdjęcie będzie najważniejsze...
Oto całe ustrojstwo pompy ciepła. To są nawet dwie pompy. To mniejsze to sterownik ogrzewania całego domu. A to duże to podgrzewacz ciepłej wody. I to wszystko. Czyściutko, malutko i sprawnie.
A w domu jest tak ciepło, że goście jęczą, żeby okna otwierać, mimo, że kominek nie pamięta już co to ogień... :P
http://jagna.photosite.com/~photos/t...5284751531.jpg



Jagna - 23-12-2005 10:58
Teraz idę pilnować bigosu ale muszę jeszcze opisać Wam nasze wrażenia z mieszkania na wsi, w naszym O-Błędowie :D To później. Obiecuję.



Jagna - 27-12-2005 20:00
No i po Świętach....Dla tych co mają coś wspólnego ze szkołą, nie jest tajemnicą, że my świętujemy z urzędu aż do posylwestrza 8)
Mieszkamy już ponad miesiąc. Nadal brakuje dużo ważnych rzeczy, ale po maleńku czegoś tam przybywa. Takie sitko do odcedzania makaronu na przykład. Bardzo przydatne. Ale na większe inwestycje czyli obudowę kominka, żaluzje itp. jeszcze muszę trochę poczekać :(
Po tych kilku tygodniach stałego przebywania mogę napisać, że sprawy mają się następująco:
Pompa do wody użytkowej często się zapowietrza. Najgorsze co może się przydarzyć to nagły brak wody w momencie, kiedy człowiek stoi goły pod prysznicem z namydlonym łbem (to ja). Wtedy drugi człowiek (Mój Mąż) musi lecieć do pompy, włazić pod ziemię i coś tam zrobić, żeby woda znowu leciała. To co, że jest 06:10 rano. To co, że zimno. Pierwszy człowiek stoi, szamponowa piana zaczyna wysychać, chłodno jest jakoś tak i czas poranny przecież co do minuty wyliczony....
Ale i tak jest dobrze. Bo ja za każdym razem, kiedy zapowietrza się pompa (czyli średnio kilka razy w tygodniu) pytam Mojego: "A co będzie jak TO się stanie, kiedy ciebie nie będzie?!!!" Myślę, że skutecznie odechciało mu się jakichkolwiek wyjazdów ... :-? Ale jeszcze walczy. Słyszałam jak dzisiaj rozmawiał o naszej pompie z hydraulikiem. Może umówili się, że mąż na narty a hydraulik w tym czasie w namiocie dyżur przy pompie? Nie wiem. Wiem tylko, że lubię mieć wodę w kranie.



Jagna - 27-12-2005 20:15
Woda z oczyszczalni, czyli nici z oczyszczalni… :(
Oczyszczalnia jest ok. Pompka buczy aż miło, oczyszczalnia wypluwa sobie wodę i to jest jej błąd. Bo nasza gleba jest jednak absolutnie niekompatybilna z oczyszczalnią i jej wodą. Nic nie wsiąka. Mój Mąż zorientował się na szczęście jeszcze zanim zaczęło nam wypływać w drugą stronę czyli z muszli kibelkowej do góry. Po prostu otworzył przykrywę i okazało się, że zbiornik oczyszczalni jest pełniutki po brzegi. Wziął więc koparkę i wykopał na końcu rury odpływowej wielki dół. Nie muszę mówić ile radości mu to sprawiło. Myślę, że zabawa koparką wynagrodziła wszelkie niedogodności kanalizacyjne. I teraz mam wielki dół w części zapełniony wodą. Na brzegu leżą kręgi, które na wiosnę trzeba będzie umiejscowić w dole i coś z tym dalej począć. Obawiam się, że nasza zabawa w oczyszczalnię zakończy się wielkim szambem…
:cry:



Jagna - 27-12-2005 20:28
Padam na kolana czyli glazura z małej łazience.
Pokazywałam zdjęcia glazury w łazience chłopców, nie? Słodka, nie? Słodka, ale tak jak to z niektórymi ludźmi bywa: słodkie to i urocze do pierwszego brudu. Na tej cholernicy widać każdą plamkę, każdy włosek, pyłeczek i nawet te brudy, których tak naprawdę wcale tam przed chwilą nie było! :evil:
Podłoga zamieciona, wygląda czysto, biorę sobie mopa, przecieram….a tu jak zaczarowane wyłażą jakieś kłaki, paproszki, niteczki, włoski….Aaaaa! Ja tak się nie bawię! Nie ma innego wyjścia. Biorę szmatę, padam na cztery i zbieram wszystko dokładnie, ruchem krótkim acz stanowczym. I co z tego. Następnego dnia jest dokładnie to samo. To wstrętne glazurnisko najwyraźniej przechowuje wszystkie śmieci a potem mi je wysypuje pod szmatę. Nie lubimy się, o nie…A czyja to wina? Nasza oczywiście, bo nas kolorami urzekła i nie przyszło nam do głupich łbów, że matowa, porowata faktura płytki na podłodze to nie najlepszy pomysł. Na szczęście to ta mniejsza łazienka. Na nieszczęście to z tej mają korzystać goście… :-?



Jagna - 27-12-2005 20:53
Ciepło domowe, czyli pompa ciepła.
Kominek nadal rozpalany okazjonalnie, tak mniej więcej raz na tydzień i to pojedynczym wrzutem, czyli bez dokładania Na dodatek ciepło z kominka jeszcze nie jest rozprowadzone, więc jednym, jedynym źródłem ciepła w naszym domu jest pompa. Czujnik temperatury postawiliśmy w najchłodniejszym pokoju, czyli naszej sypialni i zadaliśmy temperaturę dzienną – 21 stopni a na noc 23 stopnie, żeby przez noc się nagrzało i o poranku było ciepło. W ciągu dnia pompa sobie dobija do tych 21 stopni bez problemu i się wyłącza. Ale to jest pokój narożny z dwiema ścianami zewnętrznymi, więc w pokojach chłopców jest znacznie cieplej i to nie jest dziwne. Dziwne jest to, że w salonie, który ma wysokość ok. 5 metrów, którym nas straszono, że „w życiu tego nie ogrzejecie!” jest również bardzo ciepło. Cieplej niż w naszej sypialni, która ma wysokość standardową. Myślę, że to dzięki temu, że w salonie i jadalni jest ceramika, która znacznie lepiej przewodzi ciepło niż sypialniane panele. Musieliśmy obniżyć zadaną temperaturę, bo kiedy ustawione było na 23 stopnie (Mój Mąż stwierdził, że chce zobaczyć „jak pompa chodzi”), to po kilku dniach naprawdę taką temperaturę uzyskaliśmy i w domu było zdecydowanie za gorąco. Dodam jeszcze, że nie mamy parapetów zewnętrznych, więc spod okien wieje aż miło. Jakoś przestałam się bać mroźnej zimy. Tym bardziej, że parapety już są i czekają na montaż, a w styczniu powinno ruszyć DGP. Tak więc na razie jesteśmy pompą ciepła zachwyceni. A piszę „na razie”, bo rachunek za prąd za ostatni miesiąc, czyli odkąd mieszkamy i grzejemy dopiero mamy dostać.



Jagna - 27-12-2005 21:14
A jednak! Czyli płytki w salonie.
Do gresu w salonie i jadalni byliśmy przekonani jeszcze zanim zaczęliśmy stawiać dom. Czytało się wszystkie za i przeciw, ale jakoś tak wszystkie „przeciw” wydawały się mało istotne zaś wszystkie „za” były logiczne, spójne i bardzo przekonywujące. I nie dlatego, że zwolennicy mieli rację, czy nie. Ja po prostu czytałam tak jak MI było wygodnie, żeby potwierdzić swój wybór. Mieszkam miesiąc. Myję podłogę codziennie, czasem i dwa razy dziennie, bo mój pies zostawia pieczątki łap po wejściu z dworu. I co? I kocham moją podłogę z gresu! To był jeden z tych pomysłów trafionych na 100%.
Można brudzić butami i psimi łapami do woli, bo pięknie się myje. Można chodzić, ba, tańczyć! w szpilkach, drewniakach i czym tam się komu podoba, bo nic się nie zniszczy. Teraz można usiąść, położyć się, albo tylko chodzić boso, bo podłoga jest przyjemnie letnia w dotyku. No i według mnie wygląda ciepło i przytulnie, wbrew wszelkich obawom. Polecam wszystkim niezdecydowanym. Jest super.
Co do paneli mam tylko takie uwagi: na minus jest odgłos. Słychać nawet jak idzie kot….Na plus jest uroda, bo dopóki się na nie nie wlezie, to wyglądają jak drewniane dechy i łatwość mycia. Tak więc jak się już człowiek do stukania kapci przyzwyczai, to jest dobrze.
A najlepsze jest jak pies goni kota, wpada do sypialni i na zakręcie jak na filmie rysunkowym przez chwilę biegnie w miejscu, bo ślisko….



Jagna - 31-12-2005 11:49
Kolejne fotki dla wzrokowców:
Dom przystrojony świątecznie. Minus jest taki, że widać to jak jest ciemno, a jak jest ciemno to i zdjęcia są ciemne:
http://jajagna.photosite.com/~photos...5284795953.jpg
Nasza choinka dzielnie się trzyma. Niestety pewnie na wiosnę da nam do zrozumienia, że przesadzanie w tym wieku (choinki, nie naszym) nie jest wskazane :(
http://jajagna.photosite.com/~photos...6023912875.jpg
Są tacy co na zimę są dobrze przygotowani:
http://jajagna.photosite.com/~photos...6023914375.jpg
W środku też trochę zmian. Kuchnia nabiera życia:
http://jajagna.photosite.com/~photos...6023911375.jpg
Nasza łazienka. Tu będą szafki i blaty:
http://jajagna.photosite.com/~photos...6023914468.jpg
A jak będą blaty, to zniknie "wystawa" z półki nad sedesem... To widok na kabinę prysznicową, którą UWIELBIAM!:
http://jajagna.photosite.com/~photos...6023921968.jpg
A to jeszcze surowa łazienka chłopców. Tu też będą kiedyś blaty i szafka:
http://jajagna.photosite.com/~photos...6025026812.jpg



Jagna - 31-12-2005 11:52
I na koniec:
Dzieci i psy lubią zimę. Ta górka to pozostałość ziemi po wykopach na kolektory pompy. Przydaje się jak widać:
http://jajagna.photosite.com/~photos...6025025125.jpg
A właśnie do tego są stworzone berneńczyki:
http://jajagna.photosite.com/~photos...6023902531.jpg



Jagna - 16-01-2006 18:23
Pamiętam jak czytałam dzienniki budujących, którzy po przeprowadzce niemal z dnia na dzień przestawali interesować się forum. Trochę mnie to wkurzało. Bo przecież tyle się można dowiedzieć o błędach o sukcesach i o doświadczeniach właśnie po tym jak się wszystko wypróbuje na własnej skórze. A teraz zaczynam rozumieć to zjawisko, bo sama przez to przechodzę. Dom już jest. Opadły budowlane emocje. Teraz człowiek się głównie delektuje…..i mieszka.
No, ale oczywiście jeszcze sporo pracy przed nami.
Drzwi wewnętrzne. Jakoś od samego początku ich brak absolutnie mi nie doskwierał. Sypialnie i tak są dostępne dla wszystkich domowników. Kibelki działają i bez drzwi a jak przyjdą goście, to chodzą do naszej łazienki, bo jest dyskretniej umiejscowiona przy naszej sypialni. Jakoś nikt nigdy nie narzekał…Grzeczni tacy. A mi to nie przeszkadza, bo lubię moją łazienkę i się mogę niechcący pochwalić… :-?
Jedyny odczuwalny mankament to taki, że jak ktoś ogląda telewizor w salonie a ktoś inny coś innego w sypialni, to się dialogi i muzyka wzajemnie mieszają, i dopiero delikatna uwaga „Przycisz swoje, do cholery!!!!!” poprawia sytuację. Tak więc, po ostatnim leciutkim odtajaniu finansowym, mogliśmy sobie pozwolić na zamówienie drzwi. Będą pod koniec lutego. Spoko. Żyliśmy bez drzwi dwa miesiące, pożyjemy i jeszcze jeden. Mało tego. Zaczynam się zastanawiać, czy się o te drzwi obijać nie będziemy, bo odwykliśmy od klamek zawiasów, progów itp….Ciężko będzie.



Jagna - 16-01-2006 18:24
Żaluzje. Decyzja zapadła już dawno, będą drewniane. Mają być w kolorze jak najbliższym koloru okien, mają mieć dosyć szerokie skrzydełka (5cm), żeby dużo światła wpadało przy ustawieniu poziomym. Tak niechcący się okazało, że nasz sąsiad współpracuje z kimś kto robi takie żaluzje. Bardzo dobre. Ale co można powiedzieć o kimś z kim się współpracuje…?
Ale jak już się słowo rzekło, to sąsiad wybrał się na pomiary. Z całą rodziną przyszedł, bo nam się dobrze z naszymi sąsiadami mieszka i często się wzajemnie odwiedzamy. Jak był Sylwester to u nas była impreza i u nich też. O północy oni strzelali petardami i my też. Potem wzięliśmy z mężem szampana, zostawiliśmy naszych rozbawionych gości i do sąsiadów przez śniegi doleźliśmy z życzeniami. Dziesięć minut później oni przyleźli do nas. I to nic, że parę godzin wcześniej, jeden z ich gości się zakopał na drodze, więc Mój Mąż w garniturze i pantoflach jechał traktorem go wyciągać. I to nic, że pan kierowca tak sobie podczepił linę do holowania, że traktor odjechał żwawo ciągnąc sam zderzak a reszta samochodu została. To nic. Bawiliśmy się wszyscy dobrze. Może tylko Pan od Zderzaka upił się na melancholijnie…Sąsiadów mamy fajnych. Miło usłyszeć przez telefon głos sąsiadki „A. jedzie do sklepu. Kupić coś?” Jakoś w mieście nikt mnie tak nie pytał…
Ale o czym to ja…a, o żaluzjach. No więc, jak pisałam sąsiad przyszedł po wymiary. Pogadaliśmy, kawkę wypiliśmy i poszli. Następnego dnia znowu przyszli po wymiary….Znowu zapomnieliśmy. Jak przyszli wczoraj to już na szczęście pomierzyli co trzeba i dobrze bo mi prawie kawy zabrakło. Tak więc pierwszy krok ku żaluzjom zrobiony. Bardzo na nie czekam.



Jagna - 16-01-2006 18:26
A tak poza tym to jeszcze trzeba zainstalować do końca rekuperator, obudować kominek i zrobić coś ze śmietnikiem. Rekuperator już jest umówiony. Obudowa kominka praktycznie też, tylko jest taki drobiazg, że nie wiemy jak ten kominek ma wyglądać. Mnie się podobają klasyczne, rustykalne. Mojego Męża ciągnie do takich bardziej nowoczesnych. Ale przecież robię co mogę, żeby „uprzytulnić” wnętrza. Kwiatami poobstawiałam, książki na półkach w salonie poustawiałam, wazoniki drewniane kupiłam a drewniana szafka na buty już ma zarezerwowane honorowe miejsce przy kanapie. Oczywiście nie będzie już w niej butów, buty będą w szafie zabudowanej w wiatrołapie jak się zrobi. Szafa się zrobi, wiatrołap już jest. No i tu by pasował klasyczny kominek. Kamień, cegła, te rzeczy. A co do książek w salonie, to Mój Mąż mówi, że mam je sobie zabrać do sypialni, bo mu się nie podobają, że każda jest innej wielkości, jedne stare, drugie nowe….Matko. Czy mam rozumieć, że wszyscy inni kupują sobie książki wedle rozmiaru, koloru i grubości? Treść jakoś mniej ważna? No bo fakt faktem, że pod linijkę się ich ustawić nijak nie da…
Czy rzeczywiście salon to nie miejsce na książki? :(



Jagna - 16-01-2006 18:27
Śmietnik. Na razie go nie mamy. Wywalamy worki ze śmieciami do prowizorycznego składziku, obok starego wychodka. Leżą sobie, bo nikt ich nie wywozi. Nie wywozi, bo my nie mamy śmietnika. A nie mamy, bo się o niego kłócimy. Mąż chce zbudować śmietnik od strony wewnętrznej drogi, żeby nie szpecił frontu. Ja chcę od głównej drogi, żeby śmieciarka nie miała problemów z dojazdem. I tak będzie miała, ale mniejsze. Coś trzeba postanowić. Teraz jest zimno i śmieci sobie skamieniały, ale na wiosnę pod wpływem rosnącej temperatury, obawiam się, że nasze worki ożyją i zaczną włóczyć się samopas po okolicy…



Jagna - 16-01-2006 18:32
No a tak poza tym to lubię mieć wolne. Wtedy cały dzień mam przegląd jak wygląda moja okolica o różnych porach dnia. Trudno mi się czasem na czymś skupić, bo na przykład idę zrobić obiad, ale zamieram na taki widok:
http://jajagna.photosite.com/~photos...7319010531.jpg
Biorę się za mycie podłogi, ale jeszcze chwilkę się pogapię…
http://jajagna.photosite.com/~photos...7319009312.jpg
W nocy wstaję i nie idę prosto do łóżka bo patrzę na bajkowy księżyc i gwiazdy jak z filmu…
A świt wita mnie taki:
http://jajagna.photosite.com/~photos...7319012968.jpg
A to mnie niestety ominęło. Nie było mnie w domu, więc Mąż miał tę przyjemność…
http://jajagna.photosite.com/~photos...7318988406.jpg
Może przyszły spytać gdzie pojechałam i kiedy wrócę?
Na tarasie dokarmiamy sikorki. Świetnie wiedzą gdzie wisi słonina. Wyrzucam też im chleb, ale mój pies wszystko zżera. Taka duża zimowa sikorka, co kocha zimę.
http://jajagna.photosite.com/~photos...7318925203.jpg
Ale odtajać można już w domu…
http://jajagna.photosite.com/~photos...7318906921.jpg



Jagna - 21-01-2006 17:33
Kiedy mówiłam Mojemu Mężowi o żyłach wodnych, to się obśmiał, że wierzę w takie głupoty. Ok. nie będę się przecież o to kłócić. Jest wiele fajniejszych tematów do kłótni. Planujemy więc sypialnię kierując się wyłącznie naszą wygodą. Łóżko ma stać nie dosunięte z żadnej strony do ściany i ma być pełen dostęp do okna. Pan Elektryk wyprowadza ze ściany kable do kinkietów nad wezgłowiem łóżka, instaluje gniazdka do lampek nocnych itp. Cacy. Łóżko wjeżdża i możemy nocować. Pierwszej nocy nie wysypiam się. Oczywiście, przecież to nowe miejsce, nowe odgłosy (a właściwie brak odgłosów), nowe widoki za oknem (a właściwie brak widoków – tylko czarno) i ogólnie sprawa jest jasna. Mija kolejna noc. Też się nie wysypiam. No cóż, prawie nowe miejsce, prawie nowe odgłosy i prawie nowe widoki. Mijają dwa tygodnie. Jestem ciągle niewyspana. To, że dla mnie nigdy dosyć snu, to wiadomo nie od dzisiaj, ale ja właśnie nie mogę spać! Przewracam się z boku na bok, wstaję ze dwa razy w nocy i robię obchód domu, zapadam w krótkie drzemki…Budzę się wykończona. W końcu skarżę się Mężowi a on mi na to, że u niego to samo. Tyle, że on nie wstaje na obchód, bo mu się nie chce. Coś trzeba z tym zrobić. Układu domu nie zmienimy. Nie będziemy na razie wzywać speca od żył wodnych. Na razie przestawiamy łóżko. Pod okno. Tak jak nie miało stać, bo okno miało być w pełni dostępne. Śpimy oboje bardzo dobrze. Kolejne noce. Śpimy jak zabici, wstajemy wypoczęci. Dochodzi do tego, że teraz jak tylko spojrzę na łóżko to od razu ziewam. I niech mi ktoś powie, dlaczego tak jest? Przedtem łóżko stało w kierunkach głowa zachód – nogi wschód. Teraz stoi głowa południe – nogi północ. To coś znaczy?
Jedyny minus jest taki, że teraz tuż nad głowami mamy kratkę nawiewu z rekuperatora, co przy obecnych mrozach jest lekko odczuwalne. Zamykam więc kratkę. Dalej czuć powiew powietrza. To chyba z okna, bo my dalej nie mamy obsadzonych parapetów zewnętrznych :evil:
A, kłamałam. Jest jeszcze jeden minus. Teraz z bocznej ściany wystają kable na kinkiety a gniazdka na nocne lampki rozdziawiają się bez sensu. Nic to. Kable się obetnie, zaklei dziury i powiesi się tam jakiś obraz. Tak to wygląda.
http://jajagna.photosite.com/~photos...7656265359.jpg
A tak stoi teraz łóżko.
http://jajagna.photosite.com/~photos...7765537546.jpg
Narzuta jest stara, tymczasowa. Nowa czeka na drzwi wewnętrzne. Mały konkurs. Co ma jedno z drugim wspólnego? :wink:



Jagna - 21-01-2006 17:46
O moich sikorkach już pisałam. Teraz przedstawiam jedną z nich. W typowo sikorkowej sytuacji:
http://jajagna.photosite.com/~photos...7656271234.jpg
Dwa dni temu zobaczyłam przed domem taki widok:
http://jajagna.photosite.com/~photos...7656279593.jpg
Musiałam zamknąć w domu mojego psa, żeby ich nie obszczekiwał.
Ledwo pojechali i wypuściłam zwierza na zewnątrz, zobaczyłam takiego pieska na polu:
http://jajagna.photosite.com/~photos...7656276046.jpg
http://jajagna.photosite.com/~photos...7656274890.jpg
No to ja znowu wołam do domu mojego Bakcyla, żeby nie próbował zaprzyjaźniać się z lisem.
Ten mój pies, to się ze mną ma....A on tak lubi sobie na środku drogi posiedzieć...
http://jajagna.photosite.com/~photos...7765540406.jpg
Na szczęście już niedługo będzie miał taką swobodę, bo mimo zimy zaczynamy kończyć ogrodzenie od strony sąsiadów:
http://jajagna.photosite.com/~photos...7765534859.jpg
Dom sąsiadów posiada wbrew pozorom okna. Tylko, że nie od naszej strony. Widocznie nasz dom im się wybitnie nie podoba.... :(



Jagna - 21-01-2006 18:32
Jeszcze przedwczoraj pisałam na forum, jak u mnie w domu jest ciepło. Już nie jest Temperatura w ciągu jednego dnia spadła z 21,5 do 18,5 stopni! Wiem, jest bardzo zimno i wieje silny wiatr. Wiem, mamy nieobsadzone parapety zewnętrzne i wieje z okien. Wiem, nie mamy drzwi wewnętrznych, więc chłodem daje od wiatrołapu i pomieszczenia gospodarczego. Ale to chyba jednak ma coś wspólnego z faktem, że tegoż właśnie dnia, czyli wczoraj Pan od Rekuperatora, zamontował wszystkie swoje urządzenia, odetkał zatkaną przez mojego męża rurę na strychu, odpalił na chwilę reku na swoim przedłużaczu, zrobił pomiary, po czym zabrał przedłużacz i pojechał.



Jagna - 21-01-2006 18:35
Ja jestem sama. Męża nie ma. Wieczorem idę spać i czuję jak od kratki nie podłączonego jeszcze rekuperatora lekko wieje. Jest północ. Wstaję i robię przemeblowanie. Przestawiam łóżko na stare ustawienie. Oczywiście nie mogę spać! Rano wstaję i dzwonię ze skargą do Męża. Że w domu chłodno, że mało drewna do kominka, więc nie mogę nachajcować, że hej, że trzeba podłączyć rekuperator, bo może coś to da a ja nie wiem gdzie jest przedłużacz, że pompa nie daje chyba rady w tych warunkach i że mam nadzieję, że się dobrze bawi na nartach. Czyli typowa gadka okropnej żony :roll: Mąż mówi, że przedłużacz jest w garażu a zaraz przyjedzie nasz Pan Stasio (pan od wszystkiego) i podłączy rekuperator, przywiezie drewno do kominka i będzie dobrze.
Nie czekając lecę do garażu i biorę przedłużacz. Klapa do wejścia na strych i składane schody były do tej pory omijane przeze mnie z daleka. Kiedyś pod kierunkiem Męża próbowałam to coś otworzyć, ale ledwo starczyło mi sił na otwarcie klapy, ciężkie drabino - schody prawie spadły mi na głowę a o wchodzeniu na górę nie było w ogóle mowy.
Teraz jestem jednak sama. Muszę działać. Jednym pociągnięciem otwieram klapę na strych, wprawnym ruchem rozkładam schody i z gracją wbiegam na górę z przedłużaczem w rękach. Podłączam rekuperator. Szumi, czyli działa. Piszę do Męża smsa, że wszystko już ok. i niech odwoła biednego Pana Stasia.



Jagna - 21-01-2006 18:36
Mija dziesięć minut i ktoś trąbi przy bramie. Pana Stasia przywiozła żona. Jak tylko otwieram drzwi od domu, żona Pana Stasia odjeżdża. Pan Stasio stoi z reklamówką i pali papierosa. Otwieram mu bramę (jeszcze wtedy była miła), patrzę z powątpiewaniem na reklamówkę, bo przecież drewna tam nie ma i pytam, czy nie dzwonił do niego Mój Mąż, żeby mu podziękować, że już nie trzeba. Nie dzwonił.
- Podłączę pani ten rekuperator – mówi Pan Stasio uprzejmie.
- Już podłączyłam.
- No to pani drewna chociaż tyle co jest koło garażu, przyniosę do domu.
- Przyniosłam.
- No to w kominku rozpalę.
- Rozpaliłam.
Gapimy się na siebie. Żona Pana Stasia nie ma komórki, więc musimy czekać aż pojedzie do domu przyjąć księdza po kolędzie i wróci po męża. Zapraszam więc Pana Stasia na kawę. Skoro już jest, to wykorzystuję go jako niańkę do dziecka i mogę pójść…eee…dowlec się do sklepu i zrobić zakupy. Wracam zziajana i spocona. Kto mówił, że zimno jest?!! Pan Stasio mówi mi, że jak byłam w sklepie to widział jak jastrząb porwał jedną z naszych kuropatw. Do tej pory mi smutno….Gdybym tylko wiedziała, że nasze stadko by skorzystało, to postawiłabym im domek u nas na działce, żeby były bezpieczne. Czy ktoś to praktykował?
:(



Jagna - 21-01-2006 19:41
Jak już pisałam, zostałam sama. Mąż mnie opuścił. Nie, nie ma tak dobrze, nie na zawsze. Wziął starszego syna i pojechali na narty, bo lubią sporty zimowe. Ja też. Odśnieżyłam schody przed domem. Byłam w sklepie na piechotę. Wywinęłam orła na oblodzonym podjeździe. Jednym słowem korzystam z uroków tej wyjątkowej pory roku bez stania w kolejkach, bez tłoku i bez podróżowania. Właśnie przed chwilą ćwiczyłam bicepsy, tricepsy, uda, pośladki, dwugłowe czegoś tam i jeszcze kilka innych rzeczy. Walka z przesuwną bramą wjazdową. Napędu nie ma, bo jakoś nie było to najważniejsze. Dzisiaj była otwierana i zamykana kilka razy bo sąsiad próbował odpalić nasz traktor. Bez skutku. Traktor ma ferie. Więc trzeba było zamknąć na wieczór bramę. Bez skutku. Brama też ma ferie. Jako, ze ja też mam ferie, więc na razie nic mnie nie martwi. Idę i zamykam, bo jest niedomknięta. Ani rusz. Zapieram się. Gdzie tam. Niewzruszona. Odsuwam więc trochę, żeby ją wziąć z zaskoczenia. Aaaa, w tę stronę proszę bardzo – ruszamy się. Przez chwilę udaję, że wcale nie mam zamiaru nic jej robić po czym nagle, bez ostrzeżenia rzucam się, żeby dosunąć chociaż ten kawałek, który była uprzejma się odsunąć. I co? Oczywiście NIC. Niemal słyszę jak mówi do mnie: „Myślisz, że się dam? Trzeba-było-nie-odsuwać!” Biorę łopatę i z furią odgarniam śnieg i lód gdzie się da. Przy bramie, oczywiście, nie po całej okolicy. Dopadam francę i…udaje się dosunąć 3cm. Pcham z całej siły, ciągnę, ślizgam się, chwilami wiszę w poziomie trzymając się lodowatego, metalowego uchwytu. Mimo rękawiczek grabieją mi łapy. Po dziesięciu minutach wracam do domu. Bilans: bolący, zamarznięty prawy kciuk i dosunięta brama. Prawie. Nie dała się, jędza domknąć. Trudno. Pogadamy jutro. Lubię mieszkać na wsi.
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hergon.pev.pl



  • Strona 5 z 9 • Zostało znalezionych 562 wyników • 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9

    © Hogwart w swietle księżyca... Design by Colombia Hosting